–Śpijdobrze!–rzekłamnaodchodne,leczmoja
bratanicazatrzymałamnienagle,chwytającmojądłoń
izbliżającgłowędomojejtwarzy,szepnęłaprzenikliwie:
–Ciociu,czyonprzyjeżdżatutajdociebiewkonkury?
Domyśliłamsię,żemiałanamyśliwizytędoktora
Hanzela.Poczułam,jakmimowolnienapoliczkiwstępują
mirumieńce.Czułamsięzażenowanajejpytaniem,
uważając,żebyłoonozupełnieniestosowne.
Zastanawiałamsię,copowinnamodpowiedzieć,ale
wtedytanieobliczalnadziewczynawybuchnęłagłośnym
chichotem.
–Takcośczułam!–krzyknęła,zadowolonazsiebie,
jakbyodkryłacośniezwykłego.–Amyślałam,żekobiety
wtwoimwiekuprzestająjużliczyć,żeudaimsię
kiedykolwiekwyjśćzamąż...
–Heleno!Nieżyczęsobie,abyśodzywałasiędomnie
wtensposób!Twojezachowaniezasługuje
nanajwyższegostopniadezaprobatę!Dopókinie
postaraszsięostosownemaniery,niebędzieszmogła
uczestniczyćwżyciutowarzyskimtegodomu.Odtejpory
będzieszgłówniespędzaćczaswswoimpokoju,
ażprzemyśliszsobieswojeuczynkiiprzeprosiszzanie
–wypowiadająctesłowa,czułam,jakwszystkosię
wemniegotuje.–PoproszęSabinę,abyprzynosiłacitutaj
posiłki.
–Niemaszprawamitegonakazać!–wykrzyknęła
histerycznie,zanoszącsiępłaczem.–Jesteśosobą
pozbawionąuczućiserca!–mówiącto,oskarżycielsko
wymierzyłapalecwmojąstronę.–Niemaszwspółczucia
dlabiednejsieroty,jakąjestem!Nierozumiesz,przez
cowżyciuprzeszłam...Ilerazybyłamgłodna,ażżołądek
skręcałmisięwboleściach!Ilerazybyłomizimno,