Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
-Witampaniąwmoichskromnychprogach-rozległ
sięznienackagdzieśzaplecamiwesołygłos.-Skądżemitaki
zaszczyt?
Agnieszkaprzestraszonapoderwałasięzławeczkiby
chwilępóźniejrozpoznaćgłosRudiego.Onsampojawiłsię
właśnieuwylotujednejzbardziejzarośniętychalejek.
-Alemnieprzestraszyłeś-zawołała-Cotutajrobisz?
-Jakmówiłem,mieszkam.Naraziejeszczeniew
pałacu-wskazałnaruiny-alemamtuwygodnelokum.
Chodź,pokażę.
PociągnąłAgnieszkęwstronęskądprzyszedł.Widząc
żeMarekrównieżpodążazanimidośćopryskliwiezawołał.
-Panujużdziękujemy.Terazjazaopiekujęsiępanią.
-DajspokójRudi-zaoponowałaAgnieszka-Toja
prosiłamMarkaabymnietuprzyprowadził.Wyjęłaz
kieszonkikurtkipięćzłotychiwsunęławdłońchłopca.
-Dziękujęzapomoc-powiedziała-terazjużdam
sobieradę.
WidząctoRudolfrównieżwyjąłzportfeladziesięć
złotychipodałMarkowimówiąc-Przepraszamjeśli
uraziłem.Jarównieżdziękuję.
Chłopiecschowałpieniądzedokieszeni,odwróciłsięi
odszedłpomiędzydrzewa.Jednakchwilępóźniej,widzącże
AgnieszkaiRudolfzniknęliwalejcepodążyłzanimi,
umiejętnieskrywającsięzakrzakamiidrzewami.
Str.16