Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wypatrzyłajednakwolnystolikichwilępóźniejdelektowała
sięposiłkiem.
Wtrakcieposiłkuspadłprzelotnydeszczalekiedy
dziewczynawychodziłazrestauracjiopadyustałyalekki
wietrzykprzegoniłchmurynatyle,żenamomentzabłysło
słońce.Nadalbyłociepłowięcpozrobieniuzakupówi
uzupełnieniulodówkiAgnieszkazdecydowałasięnadalszy
spacer.Napoczątekpowędrowałanaplażę.Tujednak
kaprysy
pogody
przegoniły
turystów
i
tylko
kilku
spacerowiczówbłądziłobrzegiemjeziora.Przywejściupod
daszkiemsiedziałnaswojejskrzyniMarek.
-Dzisiajtochybanicizinteresu.Zarobiłeścokolwiek?
-zapytała.Chłopakwymownymgestemrozłożyłręcei
przeczącopokiwałgłową.
-Słuchajmampropozycję.Tuitakniemasznicdo
robotywięcmożepokażeszmigdzieznajdęruinystarego
pałacuijaktamdojść.Zgoda?Marekuśmiechnąłsięi
potakującoskinąłgłową.
Droga
okazała
się
zupełnie
nieskomplikowana.Uliczkąnadbrzegiemjezioraprzeszli
okołopółkilometra.Tuzjeziorawypływałarzeczkapłynąc
jarempomiędzydwomazalesionymiwzgórzami.Uliczka
podążaładalejustópwzgórzaomijającwzniesionąnarzece
śluzęiruinymłynabykilometrdalejskrzyżowaćsięzszosą
przebiegającąposklepionymmurowanymmościełączącym
obabrzegirzeki.Chłopakniepodążyłjednakdalejuliczką
Str.14