Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
obecnośćniebyłaaniprzykra,aniprzyjemna.Jedynie
błękitneoczyprzybyszabudziływniejniejasnyniepokój.
Wyselekcjonowałatoobliczezkilkuinnych,tworzących
jasneplamy–tamtetwarzenicnieznaczyły,atajedna
miaławielkąwagę.LeczMieczysławaniewiedziała,
dlaczego.
Tenwłaśnieniebieskookimężczyznazabrałjązmiejsca,
wktórymwszystkobyłoobce,dodobrzeznanego
wnętrza.Niebyłapewna,skądjezna–czytojejdom,
czyraczejtegomężczyzny–aleczułasięwnim
bezpiecznie.Zresztąpragnęłatylkospokoju.Chciała
spać…Najlepiejbyłobyjużnigdysięnieobudzić.Sen
wyciszałwszystkietenagłedrgnieniapamięci,które
usiłowaływyrwaćsięzzakamarkówmózgu.
Wiotkośćciałaustąpiłajedyniepolewejstronie
–poprawejpozostałanadal,przeszkadzała,męczyła,
wręczbolała.Ludzieotwarzachpozbawionychznaczenia
kazalijejpodnosićszklankędoust,używaćsztućców
istawiaćniezdarnekroki.Młodyczłowiekpatrzącyspod
brązowychlokówmasował,oklepywałiszczypał,
awówczasMieczysławajęczałazbólu.Chciała
mupowiedzieć,żebyprzestał,leczniepotrafiłaułożyć
odpowiednichsłów.Niemogłasobienawetprzypomnieć,
cosięrobizjęzykiem,żebymówić.
Nakoniecpojawiłasiędziewczyna.Błękitnooki
mężczyznazniknął,aledziewczynamiałajegospojrzenie,
taksamoniebieskieirównieniepokojące.Mieczysławę
zniewiadomychprzyczynirytowałatabarwatęczówek.
Złościłajątakżesamaobecnośćtejenergicznejistoty,nie
mówiącojejnieustannymtrajkotaniu,któreprzebijałosię
przezszumyitrzaskiwgłowie.
MiałanaimięLena.Takpowiedziała.Tadziewczyna.
Pamięćwciążpozostawałamętnaniczymwoda
namokradłach,alezdarzałysiędni,kiedyMieczysławie