Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PiotrMrokRW2010
Lubelskamaskarakotempodwórkowym
-Żadnych-odparłprzyjemniaczekwkapeluszu.Kobietaciężkowestchnęła
ipokręciłagłową.Kierowcazachichotał.
Spojrzałemnabrataporozumiewawczo.Przyjemniaczektozauważyłiwalnął
mniełokciemwżebro,warcząc:
-Tylkobeznumerów.Chybażechcecie,byznówjakiśświadekprzezwas
zginął.Niezadręczymnieto,aleMariaznówbędziemarudziła.
Zacząłemsiępoważniezastanawiać,zjakiegoszpitalawariatówzwiałata
menażeria.Zdwojgazłegowolałbymzostaćporwanyprzezzdrowychpsychicznie
bandytów,niżprzezsocjopatów,którzywzaciszupiwnicyurządząsobieucztę,
wycinającismażąckolejnekawałkimojegociała.
Wózruszyłzpiskiemoponiomaływłosniepotrąciliśmyzgarbionego
staruszkakuśtykającegoolasce.Nicdziwnego,żesięimspieszyło-przecież
urządziliwrestauracjibajzel,nawidokktóregokażdygrabarzdostałbyorgazmu.
Ladamomentmogłasiętuzwalićcałabrygadapolicji,oddziałantyterrorystówiBóg
wiektojeszcze.
SamochódpędziłulicamiLublina,ignorującznakidrogoweisygnalizację
świetlną.Śnieżyca,któraszalałanazewnątrz,każdegośredniorozgarniętego
kierowcęzatrzymałabywdomu;ałysypopisywałsięiściesamobójcząjazdą.Albo
miałwięcejszczęścianiżrozumu,albogośćbyłspokrewnionyzKubicą.
-Słuchajcie,toniemasensu-zacząłemipochyliłemsięniecodoprzodu.
-Wracajnamiejsce-rozkazałakobieta-dziśjużwystarczająconarozrabiałeś.
-Niewiem,oczympanimówi.
-Atainteligentnauwagawkawiarni?Zadużoświadków,odpuśćcie...Równie
dobrzemogłeśodrazuzaproponować:zabijmykobiety,zgwałćmydzieci,apotem
zgwałćmyteżzwłokikobiet.
-Takpowiedział?Odpuśćcie?-Kierowcazaśmiałsię.-Japierdolę,coza
idiota.OstatnirazAndrzejekodpuścił,gdyleciałnaniegooddziałesesmanówzMP
15