Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PiotrMrokRW2010
Lubelskamaskarakotempodwórkowym
pięścią.Wyglądalijakwściekłepsy,walcząceoprzywództwowsforze.Garnki
ipuszkispadałyzpółek,podłogaskrzypiała.Winnejsytuacjiistotniewziąłbym
kubełpopcornuizwypiekaminatwarzyoglądałstarcietytanów,aleterazmiałem
ważniejszesprawynagłowie:przeżyć,uciecitakietam.Wpadłemnawetnapewien
pomysł.Markowichybaprzyszłatasamamyśldogłowy,bozaparłsiędłońmioblat
inaprężyłdoskoku.Spojrzałnamnieporozumiewawczo.Dobranasza,aniechsię
pozabijają.Bratwskazałbrodądrzwi,ajazacząłempowoliprzesuwaćsięwzdłuż
ściany.Kiwnąłemgłowąnaznak,żeruszamy.
Dobiegłemdomety,znaczydrzwi,wrekordowymczasie.Dotknąłemdłonią
klamkiiszybkoobejrzałemsięzasiebie.SpodziewałemsięujrzećMarkatużza
swoimiplecami,aleonniestetynawetnieoderwałsięodstołka.Przyjegoskroni
tkwiłalufaglocka-rękojeśćpistoletuściskałkierowca,drugąrękąnadalwiosłując
łyżkąwmiscezeszlamem.
-Siadaj,mały-powiedziałłysyznonszalancją.
-Zwiewaj,Darek,omniesięniemartw-wyszeptałMarek.-Daszradę,
brejdak.
Łysyprzełknąłkolejnąłyżkęzupy.Odłożyłsztuciecisięgnąłpochleb.
-Wzruszające-powiedział.-Oczywiście,żedaszradę,byćmożenawet
dotrzeszdosamochodu.Możezdołaszgoodpalić.Alecopotem?Znaszdrogęprzez
las?Jakcisiębędziejechało,wiedząc,żenaciskającklamkę,zabiłeśbrata?Dasz
sobieztymradę?
Psycholiszwabnadaltłuklisięzawzięcie.NajwyraźniejkilkaciosówAndrzeja
dotarłodocelu,bołukbrwiowyblondasakrwawiłobficie,anossterczałpod
dziwnymkątem.Hansoczywiścieniepozostawałmudłużny:ponodzeAndrzeja,
widocznejwrozcięciuspodni,ciekłajucha.Niemiaszeksięnieprzechwalał,
faktycznienieźlewładałnożem.Pomimoodniesionychranżadenznichnietracił
25