Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Piotrzacząłpodnosićgłos.Dojakiejpracy?Zaile?
Nawetnaopiekunkęniebyłobycięstać!Niewiem,cosię
ztobądzieje.Martwięsiępowiedziałioparłdłonie
ostółbomamysyna,aonpotrzebujematki.
Zorganizowanejipoukładanejmatki.
Piotr...odpowiedziałaJoanna,próbującwejść
mężowiwsłowo.
Rodzicemająrację.Powinnaśpójśćdolekarza.Nic
dociebieniedociera.Noizobacz,jaktyokropniesię
zaniedbujesz.Jakciępoznałem,byłaśzupełnieinną
kobietą,aterazpodomutylkodresy.Wstyd,jeśliktoś
miałbynasodwiedzić.Piotrpokiwałgłową.
Przecieżrobię,comogęodezwałasięJoanna,
korzystajączchwiliciszy.
Niewiem,ococichodzi.Totysięzmieniłeś.Jeśli
mniejużniekochasz,topowiedz,aleniedręczmnie.
Czasemlepiejsięrozstać.
Tylkonieróbscen!krzyknąłPiotr,przerywając
żonie.Tożałosne!Zachowujsięjakdorosła.Mamcię
niańczyć,kobieto?zapytałretorycznie.
Róbpoprostuzakupy!Niezapominajotym!Totyle,
comamdododaniaodparłiwyszedłdosalonu,gdzie
włączyłtelewizor.
Joannazamknęłasięwsypialniiusiadłanałóżku.
Sięgnęłapokawę,którąranozostawiłtutajdlaniejPiotr.
Dopiłazimnynapój.Niewłączyłaświatła,choćzaoknem
panowałazimowaszaruga.Pojakimśczasieusłyszała,jak
Piotrodbierałzamówionąpizzę.Wsumieniewiedziała,
cosięwokółniejdzieje.Czuła,żetracigruntpodnogami.