Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mu,kopnąłemszybkodrzwi.Niezdążyłysięzablokować,
jazaśniekryjącironiidokończyłem:–Jeżelinaprawdę
chceciezamykaćrozmówcówwbudkach,tozmieńcie
rozkładprzyciskówalbomontujciewyższelady.Każdy
pętakwmieściewie,cooznaczakażdywaszruch.
Kiedytylkowyszedłemzkabiny,rozległsiętrzask
zamkaizarazponimjęksyreny.Kabinasłużbiście
zaryglowaładrzwi,uruchomiłasygnałakustycznyiżółty
pulsującyreflektornadachu.Niebyłaażtakdoskonała,
bywiedzieć,żezamknęłatylkoniezbytświeżepowietrze.
Odjechałemnieśpieszącsięzbytnioipopiętnastu
minutachjazdyposennychprzedpołudniowychulicach
dotarłemdoWestSulima.SkręciłemwArnold’sAvenue
izatrzymałemsięnapodjeździedogarażuobokwilii
znumeremczterdzieścisiedem.Przeztrawnikporośnięty
trawązbytwysokąjaknatęzadbanąulicędoszedłem
dodrzwiwejściowych.Podniosłemrękędokomunikatora
możezbytgwałtownie,bodrzwiotworzyłysięsamejak
odpodmuchupowietrza.
Wszedłemdośrodkaiusłyszałem:
–Owen!Proszędalej.
Wyjąłempapierosazpaczkiitrzymającgowpalcach
ruszyłemwkierunkugłosu.Millermansiedziałwfotelu,
nastolikuprzednimstałapustaszklanka,aleześwieżymi
małymizaciekaminawewnętrznychściankach.Płaski
pilottelewizorależałwzasięguręki,naekraniepulsowały
inicjałykanałuzwiadomościami.Musiałwyłączyćpanel
ściennytvdosłowniekilkasekundtemu.Zatemwszystko
jużwiedział.
–Wbarkumamtysiącdziewięćsetdziewięćdziesiąt
dziewięć–powiedział.
Wjegogłosieniebrzmiałożadnezuczuć,jakichsię
spodziewałem:aniulga,aniradość,aninawetznużenie.
Zrobiłemdwakrokiipociągnąłemdrzwiczkibarku.
Wyjąłembutelkęidwieszklaneczki,wróciłemztym
wszystkimdostołuiusiadłemnaprzeciwkogospodarza.
Porazdrugitegodniaotworzyłembutelkęnajdroższej
whiskyświata.Nalałempółszklankijemu,sobietylko