Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wpociągu,straszyłazłodziejami.Starającsię
zewszystkichsiłniezasnąć,sprawdzaławmyślach,czy
oniczymniezapomniała.Nigdywcześniejniewyjeżdżała
nadłużejniżdwatygodnie,niepotrafiławięcocenić,
copowinnazesobązabraćnatakdługiczas,tymbardziej
żemusiałasięograniczyćdodwóchwalizek–niedałaby
radywziąćwięcej,boMatyldajestjeszczezbytmała,
byciągnąćzasobąciężkątorbęnakółkach.Oprócz
typowychletnichubrańspakowanewięczostałytylko
dwaswetry–pojednymdlakażdej,cieplejszebluzy
nawieczór,kurtkaprzeciwdeszczowadlaMatyldy
ikalosze.„Nawsinapewnobędziebłoto,weźkalosze”–
wyrokowałamatkaAlicji,gdydowiedziałasię
oplanowanejeskapadziepozdrowie.–„Iniezapomnij
ojakiejśkiecce.Nawsiachwremizachrobiądyskoteki,
możeszzostawićMatyśkępodopiekąJózefinyiwybrać
sięnapotańcówkę,możekogośpoznasz–najwyższy
czas,boprzecieżtentwójBartektoraczejniewróci”
–prorokowała.–„Byleniegołodupca.Zorientujsiętam,
ktomaziemięizatakiegosiębierz”.
Alicjaspakowaławięcikalosze,ijednąsukienkę,
chociażwcaleniemiałazamiarusięwniąubierać.
Ostatniarzecz,najakąmiałabyochotę,towiejska
dyskoteka.Niewypadałojednakodmówić–wkońcu
mamaprzyjechałaiczynniepomagaławpakowaniu,
nalegającnaspakowaniesukienki.
Zacząłpadaćdeszcz.Kropleleniwiespływałyposzybie.
Matyldapalcempodążałapoichśladzie.Podnosem
zaczęłanucićjakąśpiosenkę,dziękiczemuAlicja
odetchnęła,zadowolona,żemożewkońcujejcórkę
opuściłzłyhumoriprzygnębienie.
Spodprzymkniętychpowiekpatrzyłasię
nadziewczynkę.Zebranewkucykwłosymiałybarwę
słomy,gdzieniegdziedałosięzauważyćjaśniejszyoton
kosmyk.Zaczesananabokgrzywkaprzypiętabyła
fioletowąspinką.Mały,zadartynosekdodawałdrobnej
twarzyuroku.Alicjacieszyłasię,żecórkanie
odziedziczyłanosaposwoimojcu.Bartek,mimoiżtwarz
miałdośćdelikatnąisymetryczną,towydatnyorlinos