Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przesuwaćsięwstronępoliczków.
Zdawałasobiesprawę,żewgruncierzeczyjestjego
szefową.Aleonbyłtakseksowny!Miałrudawo-złote
włosyiszmaragdoweoczy.Podobałajejsięnawet
bliznanajegopoliczku.
Chciałapanisięzemnąwidzieć,doktorPotter?
Owszem.Proszęusiąść.Wskazałamukrzesło
podrugiejstroniebiurka.Gdypodszedłbliżej,poczuła
unoszącysięnadnimzapach,którysprawił,żejejserce
zaczęłobićwprzyspieszonymrytmie.Wzięłagłęboki
wdech,apotempołożyłaręcenablaciebiurka.
Dyrekcjaprosiłamnie,żebymzpanemporozmawiała.
Najegoustachzagościłprzelotnyuśmiech.
Znowu?zapytał,siadając.
Tak.Czyżbypanatodziwiło?
Prawdęmówiąc,nie.Taksięzłożyło,żezauważyłem
dzisiajminęjednegoztychinwestorów…
Uważapan,żetośmieszne?
Trochę…Przechyliłgłowęnabok.
Przygryzławargęipoliczyładodziesięciu.
Udałomisięzałagodzićsprawę.
Gavinwzniósłoczydonieba.
Czymógłbympanicośwyjaśnić,doktorPotter?
Ależoczywiścieodparłazaskoczona.
Nieobchodzimnie,czyzarządowipodobasięczynie
to,corobię.Nieobchodzimnie,czyuważająmoje
metodyleczeniazabarbarzyńskie…
Niesądzę,żebyużyliokreślenia„barbarzyńskie”,
doktorzeBriceprzerwałamu.
Proszęzwracaćsiędomniepoimieniupowiedział
zszerokimuśmiechem.