Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–MamnaimięGavin.
Poczuła,żesięrumieni.
–Gavin…Chcętylkopomóc,choćwcaleniejestem
pewna,czysobietegożyczysz.
–Dziękuję.
–Zaco?
–Zato,żepróbujeszmipomóc,aleniesądzę,abym
tegopotrzebował.
–Alewtymszpitaluobowiązująpewnezasady
iprzepisy.Dyrekcjauważa,żeto,cozdarzyłosię
dzisiaj,byłoniestosowne.
–Niestosownebyłoratowanieżycia?–prychnął.
–Takjakmówiłam,tuobowiązująpewnezasady,
adyrekcjastarasiędbaćointeresyszpitala.
–Staletopowtarzasz.
–Wyglądanato,żemuszę.–Skrzyżowałaręce.–Czy
rozumiesz,codociebiemówię?
–Tylkowogólnymzarysie.–Najegotwarzpowrócił
wyrazlekceważenia.
–Niestety.
–Muszędbaćodobropacjentów,doktorPotter.Inie
zamierzamzmieniaćsposobówniesieniaimpomocy…
–Próbujęcipomóc–przerwałamuzirytowana.
Alejakmożepomóckomuś,ktotegoniepotrzebuje?
Tylkospokojnie.Przegrałatębatalię.
Gavinwyciągnąłzkieszenipagerispojrzał
nawyświetlacz.
–Doceniamto,aleterazjestempotrzebnynaoddziale
ratunkowym–oznajmiłiwyszedłzpokoju.
Virginiapoczułasięjakłaniaoświetlonareflektorami
samochodu.Jakktoś,kogozrobionowkonia.