Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ano,cóżrobić!Nadzyprzyszliśmy,nadzy
odejdziemy.Tylkoszkodatylulatimoichsił,itwojej
pracy.Jeślitakpostąpiłeś,toznaćhonorcitakkazał,
trzebaznieść.Aleciludzietochybaprzebranechamy.Fe,
wstyd!Toipensjitwejpółrocznejniezapłacą,zobaczysz.
Żebychoćprędzejstądwyjechać.
–Jużnająłemfurynagraty.Jutromamamoże
wyjechać,jamuszęzdaćwszystko.Parędnizostanę,
Boże,jakjawytrzymam?!
Ubrałsięipocałowawszymatkęwrękę,wyszedł
kustajniom.
Pochwiliwyjechałzawrota,domiasteczka.
Proboszczbyłtostaruszekjowialny,dobregoserca,
niechciwy,więcKalinowskirachował,żewięcejniżsto
rublizapogrzebnieweźmie.
Śmiałoteżposzedłnaplebanię,zostawiwszykonia
upanaProtaSucheńca,mieszczanina,uktóregowynajął
oficynkędlamatki.
PanProtbyłtozamożnymasarzihandlarz
nierogacizny,ojcieclicznejrodzinyipotentat
miasteczkowy.
ProboszczprzyjąłKalinowskiegozzajęciem.
Wieśćsięjużrozeszła,żedoKuhaczaprzybylinowi
dziedzice,więcksiądzchciałodnaocznegoświadka
dowiedziećsię,ktozacz.
AleKalinowskiwzburzenieswojejużpohamował,
niegodnymmusięzdałomówić,coonichmyślał.
–Ledwieichwidziałem–rzekł.–Bylinieradzi,
znalazłszydomopieczętowany.Chciałemustrzecich
dobroprzedgrabieżą,aonisięobrazili.Proszęksiędza
proboszczaopogrzebnajutroiilemamzańzapłacić?
Proboszczsięroześmiał,zażyłtabaczkiiodparł: