Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
JawezmęśmietankęibabeczkidodałaAmy,
bo​ha​ter​skowy​rze​ka​jącsięulu​bio​ne​gosma​ko​ły​ku.
Megjużprzykrywałakaszęgryczanąiukładałakromki
nadu​żymta​le​rzu.
Wiedziałam,żetozrobicierzekłapaniMarch,która
wyglądałanazadowoloną.Pójdziemywszystkie
ipomożeciemi,akiedywrócimy,zjemynaśniadanie
chlebzmlekiem,awynagrodzimytosobieprzy
obie​dzie.
Wkrótcebyłygotoweipochódwyruszył.Naszczęście
byłowcześnie,szłybocznymiuliczkami,niewieluwięc
ludzijewidziałoiniktnieśmiałsięnawidokdziwnego
to​wa​rzy​stwa.
Przybywszynamiejsce,ujrzałynędzny,nagi,ponury,
nieopalonypokójzpotłuczonymiszybami,pościelą
wstrzępach,chorąmatką,płaczącymnoworodkiem
igromadkąbladych,głodnychdzieciskulonychpodjedną
sta​rąko​łdrąipró​bu​jącychsięogrzać.
Jakokrągłezrobiłysiędużeoczyijakuśmiechnęłysię
sinewar​gi,gdydziew​czętawe​szłydośrod​ka!
Ach,
meinGott!
Przyszłydonasdobreanioły!
po​wie​dzia​łabied​nako​bie​ta,pła​czączra​do​ści.
Śmieszneanioływkapturachirękawicachrzekła
Joiwszy​scysięro​ze​śmia​li.
Kilkaminutpóźniejnaprawdęzdawałosię,żewdomku