Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
docelu,mimożeGPSrobiłwszystko,byimwtym
przeszkodzić.–Teżmiwskazówka.Pókiliściledwo
trochę,widać,żetokapliczka,alejakprzyjdzielato...
Awystarczyłabynazwaulicy...
Elizaugryzłasięwjęzykinieskomentowała.Wiedziała,
żeprzyjaciółkamusiodreagowaćczasspędzony
zakierownicą.Przejdziejejdojutra.Najważniejsze,
żedotarłynamiejsce.
Minęłykolejnedrzewarosnącepoprawejstroniedrogi
ijednocześniedostrzegłymetaloweogrodzenie,zza
któregoprześwitywałyjakieśozdobneiglakiimitujące
ogród,awgłębistałparterowydomzespadzistym
dachem.Nibytakisamjaknazdjęciu,alecośtunie
pasowało.
Malwinagwałtowniezahamowałaiwyszła
zsamochodu,lustrującwzrokiemwidok.
–Gdzietenlas?–zapytałazpretensjąEliza,która
wyskoczyłazaniązwydrukiemiterazporównywała
zdjęciezogłoszeniazestanemrzeczywistym.
–Tamchyba.–Malwinamachnęłarękąwbok;
kilkadziesiątmetrównalewowidaćbyłoszaro-brązową
ścianępniprzetkanągdzieniegdzieciemnązieleniąsosen.
–Ależadnegojezioratuniewidzę–dodałazurazą.
–Anapisali,żejestparęmetrówoddomu.Nagle
wyschło?Itenogród...Jabymsięprzyjrzałazbliska.Coś
mituniepasuje...
–Podejdźmy–zgodziłasięprzygnębionaEliza,która
właśniestwierdziła,żejejosobiścienictuniepasuje.
Niepewniezbliżyłysiędoogrodzeniaiprzezuchyloną
furtkęzajrzałynaposesję.Elizazrozgoryczeniem
kontemplowałabezlistne,dośćrachitycznekrzewiny
poutykanebezładuiskładupomiędzyiglakami,które