Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pogadamy.
NawidoklokumMalwinaiElizadoznaływstrząsu.
Natłokmebliwpokojuwywoływałklaustrofobię.
Kobylastakomoda,naktórejstałopozłocistemonstrum
udającerokokowyzegar,walczyłaoprzestrzeńzdwiema
czterodrzwiowymiszafami.Podoknemtkwiłowiekowe
drewnianełożepamiętającechybaczasyprzedwojenne.
Nałożuzalegaławielkapierzynaobleczona
wśnieżnobiałąposzwęieleganckoułożonewstos
rozmaitychgabarytówpoduszki.Dościanyprzeciwległej
doszafprzytulałasię,równieżjużzmęczonażyciem,
wersalkaprzykrytanarzutąwwersji„raznaludowo”,
bijącąpooczachjadowicieburaczkowymiróżami.Najej
bokachioparciurozpierałysię,będącewmocnym
kolorystyczniedysonansie,jasieczki.Środekpokoju
zajmowałstółisześćkrzeseł.Nawetupiornykrasnoludek
zogrodumiałbytrudności,bysięwtakichwarunkach
przemieścić.
Józefinarzuciłasiękujednejzwielkichszaf
izapraszającouchyliłajejdrzwi.
Tumogąsięwypakowaćoznajmiłażyczliwie.
Natydzieńtosięzmieszczązewszystkim.Resztazajęta
jest.Tamkolejarskiemundurywiszą.Wjejgłosie
dźwięczaładuma.Nieboszczykatatusiainieboszczyka
męża.Imójteż.Bojazadróżniczkębyłam.
Bojazkolejarskiejrodziny...Awidziałykolejarza
wogrodzie?Karbidówkęmajaktatuś,aczapkę
topomężumudałam...Ha!Nibykrasnal,akolejarz
prawdziwy...!Oj,jakmybędziemygadać!Jaotejnaszej
koleitowszystkowiem!Jeszczetatusiowinosiłam
dopracyjedzenieirazemmypatrzylinapociągi.Duży
ruchtubył,ateraz...Posmutniała,alezarazoczyjej
błysnęły.Ha,złociutkie,acojasięnapatrzyła