Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przystanął.Ból.Rozejrzałsię.Terenbyłzbytotwarty,
musiałsięskryć.Bylegdzie.Poprawejstronie,jakieś
stometrówzprzodu,rozpościerałasięzasłona
liściastychdrzewikrzewów.Kulejąc,podążyłwtamtym
kierunku.
Przedarłsięprzezzarośla.Małąpolankęporastała
sucha,spalonasłońcemtrawa.Usiadłwcieniu,
opierającsięplecamiosędziwąbrzozę.
Obfitypotzalewałmuoczyiczoło.Nogabolała.
Piekielnie.Wkażdymcaluswojegociałaczuł
przyśpieszonetętno,azkażdymuderzeniemsercarana
wypluwałasolidnąpartiękrwi.Najpierwzdjąłbluzę,
potempodwinąłnogawkę.To,cotakbardzobolało,
wyglądałopaskudnie.Długierozcięcienasześć,może
siedemcentymetrów,naszczęścieniezbytgłębokie.
Rozwartebrzegiskaleczeniamiałylekkowywinięte
krawędzie,którestraszyływłóknamikrwiście
bordowegomięcha."Kurwa"pomyślał"tosięnazywa
pech!".
Złapałkantbluzyinagłymruchemoderwałdługi
strzępmateriału.Zrobiłprowizorycznąopaskę
zaciskową.Odczekałchwilę,poruszyłnogą.Dalej
bolało,aleprzynajmniejprzestałoobficiekrwawić."To
dobrze,todobrze…"
Byłwykończony.Przesunąłciałolekkowbokipołożył
sięnawznak.Oddychałrytmicznieigłęboko.Starałsię
myślećoczymśprzyjemnym.Czaspłynął.Natle
błękitnegoniebabiałechmurypopychaneprzezwiatr
właściwieteżpłynęły.Zmęczenierobiłoswoje.Powieki
naglewydałymusiętakbardzo,bardzociężkie.Zbiegły
więzieńpoddałsiębezżadnegowewnętrznego
sprzeciwu.
*
Powolizbliżałosiępołudnie.Częstochowatonęła
wsłońcu.Żarlejącysięzniebaiduchotadawałysię