Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nietwojasprawa,głupiedzieckoodpowiedziała.
Wiem,żemamrację.Jużjasięwszystkiegodowiem.Drzwi
otworzyłysięidopokojuweszłamatkazcałymplikiemkartekwręku.
Nawidokmartwejbabciupuściłajewszystkie.Rozsypałysię
napodłogę.Niewiedziałam,czyodrazupomócjejzbieraćczydopiero
zachwilę.
Czyponumerowałaśkartki?spytałamroztropnie,dobreibystre
dziecko.
Niemamjużmateńkiwyszeptałaiusiadładalekoodnas,
nakanapie.Zakryłatwarzrękomaizaczęłaprzeraźliwiepłakać.
Jazjadłamostatniokruszek,bojużwiedziałam,żewtakiednijedzenia
niebędzie,conajwyżejkolacja,itoteżsucha,izaczęłamzbierać
rozsypanekartki.Zzadowoleniemzauważyłam,żestronyjednak
ponumerowane.Musiałazrobićtomimowolnie.Niewiedziała
przecież,żebabciaumrzeipracazleconasięrozsypie.Wtedyporaz
pierwszyuzmysłowiłamsobieistnieniepodświadomości.
Przyjechałlekarzzpogotowiaratunkowego.Bardzochciałam
opowiedziećotychrzężeniachbabci,alenikogotonieinteresowało.
Babciawyglądała,jakbyotrulioznajmiłamczystymgłosem.
NiczymKrólewnaŚnieżka,kiedyzjadłakawałekjabłkaodzłej
czarownicy.
Szlochającamatkazgromiłamniewzrokiem.
Ależtymaszfantazję,panienkopowiedziałzmęczonylekarz.
Czemubyłtakiniewyspany,przecieżniedziałosiętowśrodku
nocy?
Babciazaczęłasiędusićizrobiłasięblada,apotemniebieska
wycedziłam.
Toteżgonieruszyło.Dziśzastanawiamsię,czemuniezwrócił
uwaginamojesłowa.Przecieżmówiłamopotencjalnymmorderstwie.
Twojababciamiałazawałsercawyjaśniłwkońcu,przystawił
pieczątkęiwstał.Takwyglądaczłowiekzzawałemserca.