Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Cozaśdopanimęża…–UrwałaizerknęłanapanaDelamayna.
–Proszęwybaczyć,żewyrażamsiętakpoufale.Niemiałam
przyjemnościpoznaćnazwiskapanimęża.
PaniVanboroughwniemymosłupieniupowędrowaławzrokiem
zawzrokiemladyJaneispojrzeniejejspoczęłonaprawniku–osobie
zupełniejejnieznanej.
PanDelamayn,któryzdeterminacjączekałnasposobność,abysię
odezwać,uchwyciłsięjejponownieitymrazemnieodpuścił.
–Paniwybaczy–rzekł.–Zaszłojakieśnieporozumienie,zaktóre
wżadensposóbniejestemodpowiedzialny.Niejestemmężemtej
damy.
TerazzkoleiladyJanebyłazaskoczona.Spojrzałanaprawnika.
Daremnie!PanDelamayndokonałsprostowaniainiechciałsiędalej
wtrącać.Wmilczeniuzająłmiejscenadrugimkońcupokoju.Lady
JanezwróciłasiędopanaVanborough.
–Nieważne,cotozapomyłka–rzekła–topanjestzanią
odpowiedzialny.Zpewnościąpowiedziałmipan,żedamatajestżoną
pańskiegoprzyjaciela.
–Co?!–zawołałapaniVanboroughgłośno,stanowczo,
zniedowierzaniem.
Spodzewnętrznejmaskiuprzejmościzaczęłaukazywaćsię
wrodzonadumawielkiejdamy.
–Powiemgłośniej,jeślipanichce–rzekła.–PanVanborough
powiedziałmi,żejestpaniżonątamtegodżentelmena.
PanVanboroughwycedziłwściekledożonyprzezzaciśniętezęby:
–Towszystkopomyłka.Wracajdoogrodu!
OburzeniepaniVanboroughchwilowowstrzymałstrachnawidok
furiiiprzerażeniaścierającychsięnatwarzyjejmęża.
–Jaktynamniepatrzysz!–powiedziała.–Jaktydomnie
mówisz!