Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
PULSOWANIEWSKRONIACHZACZYNAŁOSIĘNASILAĆ.Ból
rozsadzałmiczaszkę,alemiałamzaswoje.Próbowałamotworzyć
zaspaneoczy,niezmytytuszdorzęsskleiłmijejednaknadobre.
Tozdecydowanieniebędziemójdzień.Mójdzieńbyłwczoraj,choć
miałamteraztylkoprzebłyskitego,cosięwydarzyło.Dziewczyny
zorganizowałymiwieczórpanieńskiwklubie.Pókiconicwięcejnie
przychodziłominamyśl.Pamiętałamgłośnąmuzykę,tańce
naparkiecieidużoalkoholu.Zadużo.A,byłajeszczetaśmieszna
limuzynazkierowcą.
Starałamsięzewszystkichsiłpodnieśćgłowę,alebyłazbytciężka,
jakbyważyłatonęlubbyłazbetonu.Jakconocspałamnabrzuchu
zzadartąprawąnogą.Zebrawszywszystkiesiływmoimwątłymciele,
zdołałamsięprzekręcićnalewybok.Przeznadalzamkniętepowieki
oślepiłomniesłońce,któreświeciłowprostnałóżko.Zaraz,przecież
oknamojejsypialniwychodząnazachód,nigdyranonieświecitam
słońce.Momentalnieotworzyłamoczyizdębiałam.Gdziejajestem?!
Mojeciało,araczejzwłokipowczorajszympiciuleżałynawielkim
łóżkuzpikowanymzagłówkiemwkolorzebutelkowejzieleni.Byłtam