Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
o-okiennychwybełkotałBartek,bopłynnemówienie
szłomujeszczeopornie,izabrałsiędomyciaokien.
Mmhm…chrząknąłprofesorwzamyśleniu,
bowiemczegośtakiegojakmycieokienzupełniesobie
nieprzypominał.Nowidziszpowiedziałpochwili
doTrąby.Przezprzypadekskonstruowałemsobie
gosposię.MożepowinienembyłnazwaćgonieBartek,ale
Marysia,co?Jakmyślisz?
Trąbawestchnąłsmutnoizdrętwiał.Zobaczył
bowiem,jakBartekzrozmachemtrzepiejegolegowisko,
wktórymmiałukrytejeszczetrzytubkimlekaiswoją
ukochanąkość.
Koniecświatazawyłsmutno.
Przejdźcieterazdopokojuusłyszałwtym
momenciegłosBartka.Będęsprzątałłazienkę.
Zupełniezdezorientowanyprofesorizupełnie
zrozpaczonypiesprzenieślisiędopokoju,wktórym,
coprawda,byłobardzoczystoiporządnie,alewktórym
Trąbapoczułsięźleiobco.Niebyłownimjużstosu
papierupodbiurkiem,gdzietaksięsmaczniespało,inie
byłoukochanejkości,wyrzeźbionejpracowiciezębami
wchwilach,kiedyprofesorspał,azaoknempadałdeszcz.
WszystkotowzbudziłowTrąbienienawiśćdoBartka
iwywołałoczkawkę.
Czekaj
obiecywałsobieTrąba
tymechaniczny
sprzątaczu,jacijeszczepokażę.Jacidamwyrzucać
cudzekościitubkizmlekiem,tystertozłomu!
ulżył
sobiewmyślach.KiedyBartekwracałzłazienki,Trąba
spróbowałchwycićgozanogę,aletylkonadkruszyłsobie
ząb.KielichgoryczyTrąbybyłbliskiprzepełnienia.