Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Zrozumiałam,żecałkowitezagojeniemożepotrwaćokołoczterech
tygodni,aleteraztojużniewiem.Jutrodopytam.
—Możejadoniegopójdęizapytam?Jakmyślisz?
—Czyjawiem?Chybaniemapoco.Itakcinicniepowie,tynie
rodzina.
—Powiem,żejestemtwojąsiostrą.
—Jakchcesz.—Byłomiobojętne.—Możesziść,aleniemusisz.
Baśkaspojrzałanazegarek.
—Jeślinicodemnieniepotrzebujesz,tochybapójdędodomu,
późnojest.
—Idź,Basiorku.Musiszodpocząćpotakimdniu,atujużwieczór.
Wpadnieszdomniejutro?
—Pewnie,żewpadnę.Możenawetudamisięrano,przedpracą.
Zobaczę,jakprzetrwałaśnoc.Przynieśćcicoś?
—Książkę.Ijakieśgazety,boumrętuznudów.Przecieżnawet
chodzićniemogę.Aha,iwodęmineralną.
—Wodętozarazciprzyniosę,bonadolejestkiosk.Aniejesteś
głodna?
Niebyłamgłodna.Emocjepozbawiłymnieapetytu.Przyniosławięc
tylkowodęmineralnąipożegnawszysię,wyszła.
***
Wszpitaluspędziłamażczterydni.Dopieropotymczasiedoktor
JoséMartinezzgodziłsięwypisaćmniedodomu.Nacałeszczęście,
bojeszczedzieńiskończyłabymwpsychiatryku.Nie,niezpowodu
nogi.No,pośrednio,boprzeztounieruchomienie,któreskazałomnie
natowarzystwodwóchmęczącychkobiet.Jęczały,stękałyibezkońca
opowiadałyodolegliwościach,zktórymisięborykałylubktóre
dotknęłykogośzichrodzinyalboznajomych.Odsamegosłuchania
możnasiębyłorozchorować.Ioczywiścienawszystkimznałysię
lepiejodlekarzy.Cud,żeleżaływszpitalu,anieleczyłysięsame.