Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zesobą.Mówił,żebyposzłanagórę,żejużmunie
pomoże.Żeniktniejestwstaniemupomóc.Mówił,
żejestmuprzykrozpowodutego,cozrobił.
Odpowiedziałamu,żetojejwina,niepowinnabyłatak
mocnowalićgołokciem.Tonietwojawina,przecież
maszłaskotki,odpowiedział,aNinamusiałaprzyznać
murację,toprawda,kiedyktośmniełaskocze,niepanuję
nadsobą.Idźnagórę,radziłjej,zamknijdrzwi,połóżsię
dołóżkaiudawaj,żeśpisz.Lepiej,żebyniktciętunie
znalazł.Nieważne,copowiesz,itakpomyślą,żesię
bronisz.Botyżyjesz,ajanie.Ajajużniemogę
powiedzieć,jakbyłonaprawdę.Leć!
Ninaułożyłagłowębratanapłytkachimocno
wspierającsięoporęcz,energicznieruszyławgórę.
Dwadzieściadwastopnie,liczyła.Spieszyłasię,ale
musiałauważać,żebynienarobićhałasu.Wdomu
panowałacisza,widocznieupadekbratanieobudził
dorosłych,albodopierosięzbierali,żebywyjśćzsypialni.
Kiedybyłanagórze,odwróciłasię.CiałoMarkawydawało
siębardzomałe,nogiiręceoglądaneztejwysokościbyły
nienaturalniekrótkie.Pędrakuty,powiedziałabezsłów.
MójObeliksie,odpowiedział,gdyjużzamykaładrzwi
doswojegopokoju.Spojrzaławlustro.Miałakrew
nafalbancekoszulinocnej.Zdjęłają,zwinęłaischowała
podszafkę.Przebrałasięwczystą.Weszładołóżka.Coś
cięboli?,spytałabrata.Nie,zapewniłją,zupełnienic
mnienieboli.Liczbarany.
Naciągnęłakołdręnagłowęiwcisnęłaręcemiędzy
kolana,żebytakbardzosięnietrzęsły.Bratanicnie
bolało.Zupełnienic.Niemogłamupomóc.Zacisnęła
oczyiwyobraziłasobiewzniesionynadruchliwąulicą
mostek,którypokonywałacodziennie,idącdoszkoły.
Przechodziłyponimbarany.Zaczęłaliczyć:jedenbaran,
drugi,trzeci…
Domstałnakońcuślepejuliczki,zanimrozciągałysię
dzikiebłonia.Skrajłąk,gdziezadniadzieciakitrenowały
natorzeBMX,awnocyzjechananiemalnapył,pełna
wybrzuszeńścieżkabielaławciemności,przypominałjej