Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
twarzebyłypuste,zrezygnowane,aleinapięte.Niebyło
żadnejprzyszłości,wktórąciwypędzenimoglibywierzyć.
Tenżałosnywidokjedyniezewnętrznieprzypominał
późniejsząfalęuchodźcówzezbombardowanegomiasta.
Niewinnieskazaninawygnanieszliulicami,naktórych
ichwspółmieszkańcy,pacjenci,klienci,przyjacieleczy
sąsiedzistalipozanielicznymiwyjątkamibezczynnie
przyglądającsięlubodwracającwzrok.Niektórzy
zpewnościąpełniponurychuczuć,świadomidziejącejsię
naichoczachniesprawiedliwościiwłasnejbezradności.
Jednakzpozostawionychtowarów,domów,mieszkań,
mebli,książekiwakatówzregułykorzystałbezwahania
każdy,ktotylkomiałkutemuokazję.
Wtymtransporcieznalazłosięnietylkowielumoich
kolegówzklasy,aletakżeuwielbianaprzezemnie
nauczycielkaniemieckiegoRosaWolffiniemniej
kochanaRuthMarwilskizcałąrodziną.Spotkałemtam
teżmojegoprzyjacielaitowarzyszazeszkolnejławki,
ManfredaEchta.PozatymHerbertSchimmelpfennig,
SiegriedVeit,HeinzMarkowsky,RitaJordan,Julius
Rosenstein,RahelSchlabowski,Irmgarda
Augstuschalsky…Wszędziewidziałemtwarzebliskich
miludzi.Byłemkompletniezbityztropuichciałemjakoś
pomóc,zostaćprzynich,anajlepiejiśćznimigryzło
mnie,żesamniedostałemrozkazustawieniasię
nazbiórce.
Żydzizbieralisięprzezcałeprzedpołudnie.Dzieńbył
ładny,aledośćzimny.Bramawielkiejhalibyłaszeroko
otwarta.Esesmanistalitamlubsiedzieliprzystołach,
pełnychpapierówiakt.Unichwszystkoprzebiegało
poprawnie,chwilamiżyczliwie,nawetserdecznie.Whali
panowałokropnybałagan.Ludziesiedzielinawalizkach
lubleżelinapaltachikocach.Byłotaktłoczno,żeledwie
dałosięprzejść.Każdynosiłgwiazdę,którapojawiałasię
totu,totam,ozdabiająctenprzeważnieczarnoubrany
tłumszczególnymwzorem.Jateżmiałemgwiazdę,
dokładnienadsercem,takjaknakazane.Aletegodnia
jazmojążółtągwiazdąnieprzynależałemdonich.Nie
byłomniejeszczenaliście,którawzasadzieoznaczała