Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bardzomiałaochotęgosłuchać,gdyżwiedziała,żezawszejego
wypowiedzibyłynudneipokrętne,wszakjakopremierpaństwa
właśnietakczęstowypowiadałsięwtelewizji.Nawetniewiedział,
żebezniepotrzebnychdyskusjicałarodzinanatychmiastprzełącza
wtedynainnykanał,choćbynawetwszędziebyłyreklamy,albo–nie
dajBoże–Familiada!
Podniosławyżejnogiwkolanachtak,bymócoglądaćleżącynanich
katalogzmodąnieopuszczającwzroku.Przewracałastrony
powtarzającautomatycznie:
–Tak...takjest,kochanie...zgadzasię...Tak,tak,oczywiściemasz
rację...O,otymtonawetdziśwtelewizjimówili...
***
–Donald,Donald,spokojnie,jeszczerazmiopowiedzdokładnie,
coimpowiedziałeś–pytałmetodycznieWładimirniemogącpojąć
chaotycznejwypowiedziPolaka.
–Noprzecieżpowiedziałemchyba.LecimydoSmoleńska.Wszyscy.
Jalecęionilecą...–powiedziałDonald.
–Noaletynormalnyjesteś,nonie?–zapytałnawszelkiwypadek
WładimirWładimirowicz.–Bojaktynormalnyjesteś,totychybanie
chceszzginąć...
–Acomnietamsamolot,baćsięniemaczego,jadwarazydziennie
latamdoGdańskazWarszawyizpowrotem–odparłDonald
nonszalancko.–Acotymyślisz,Władimir,żemnieniestać?
Typrezydent,ajapremier,Rosjawielkikraj,aleiPolskanie
najgorszy...zachodni!–licytowałsięjakgówniarz.
Władimirzłapałsięzagłowę,potemzatwarziwmilczeniuczekał,
ażPolakowiprzejdziehistoryczno-patriotycznabufonada.Niebyło
toproste.
–Ajajestempolskipremier,toniebylekto.Państwomabulić,
choćbysiępodatnicyzesraćmielitofunduszreprezentacyjnymusi
być!–wrzasnąłDonaldinieudolnieuderzyłrękąwstolikchcąc
podkreślić,jakwielkijestzniegopan.JednakWładimirzmierzył