Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
blaskiemmrocznychźrenic.
Uśmiechnięta,wesoła,porywałabyswoimczarem.
Hrabiabyłznawcąkobietipodrywaczemznatury.Wspomnienie
baronazbladłojużwjegopamięci,dlategopostanowiłspróbować
zabawićsięjaktamten,tyleżewowielesubtelniejszysposób.
Zwłaszczażebyłdużomłodszyiprzystojniejszyodbarona.
–Panijestcudzoziemką?–spytał.
–Owszem.
–Sądzącztonu,nielubipaniNiemców.
–Jakmałoczegonaświecie–odparłaszczerze.
–Panimadotegojakieśpowody?Jesteśmyprzecieżpierwszym
narodemwEuropie.
–Niewątpię.Podwzględemzarozumiałości.
–Onie,pani.Szanujemysiętylko.Chęćprzodowaniaiduma
sągodłemsiły,energiiirozumu.Wielkośćswojącenimy,bośmy
jąciężkozdobywali.
–Tak,panjąceniniesłychanie.Słyszałamtoprzedchwilą.
–Ipanibyniezniosła,gdybyzarzuconojejpochodzenie
żydowskienaprzykład.
–JeżelipanamamabyłaŻydówką,powinienpanŻydów
szanowaćprzezwzglądnanią.
–Tusięzpaniąniezgadzam.Gdybymatkanaszabyła
straganiarką,nieczulibyśmyobowiązkuzachwycaćsięprzekupkami.
Nieprzysparzanamteżchwałytakiepochodzenie.Mojamatkabyła
PolkązPoznania.Ojciecpopełniłmezalians,przezktóryjapokutuję.
JesttoplamanatarczyherbowejCroy-Dülmen.Polakówniecierpię.
Żadnychstosunkówzniminiemiałemimiećniebędę,ajednak
przezwisko„mieszaniec”przywarłodomnie,choćjużtrzech
śmiałkówponiosłozatokarę,ajutroodpowieczwarty!–mówił
zzapalczywością.Słowapłynęłygniewne,burzliwe,pełnewzgardy
ilekceważenia.
Przejmującespojrzeniekobietyzatrzymałosięnachwilęnatwarzy
hrabiego.Brwimiaławciążściągnięte,azcałejjejpostawy
emanowałasmutnapowaga.
–Człowiek,którysięwstydziswegopochodzenia,jestalbo
nikczemny,albosłaby–rzuciłaprzezzęby.
–Panijestbardzosurowadlamnie,nieznajomego.
–Bynajmniej,znampana.MapanpałacPodLipami,dobranad
Renem,kapitaływbanku.Posiadapannadtostaregoopiekuna,majora
Koopa,ciotkęDoręvonEschenbach.Niewspominającowielu,wielu