Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
paczkipallmallów,pudełkazapałek,nóżdoprzecinania
papieruzakończonyrączkąwkształciewężaEskulapa,
białykamieńsłużącydoprzytrzymywaniakartek,kilka
porozrzucanychbezładniestarychpieczątek,wielkie
ptasiepióroikiczowatafigurkabiałegoalabastrowego
konia.Chaos.
Wszystkotutaj,aletoabsolutniewszystko,było
pokrytewarstwąkurzualbojakiegośokropnego,
tłustawegopyłu,trochępodobnegodotego,jaki
spotykasięwmiejscach,gdzieczynnewulkany.
Johanodwróciłwzrokodoknaispojrzałnamnie.
Szukałemgo,odkiedysięgnępamięcią.Chowałem
sięwsypialni,tamjestciepło,itamsięzwracałem
doniego.Zapalałemlampę,apotemgasiłem,bonie
wiedziałem,czyonwoliciemności,czyświatło.Mówił
przyciszonymgłosem,dyszałlekko.Pozatymbałem
się,żewświetlewidaćmojątwarz,ananiejtenślad
stary,tenznakztamtychczasów,kiedytorobiłem…
Wykrzywiłtwarzizakryłdłońmi.Potemodgiąłsię
dziwaczniewfotelu,wybuchnąłśmiechemiznowu
zaniósłsięprzeciągłymwyciem:
Uuuuuuuuuuaaaaaaaaa!
Znowuopadłnafotelizapaliłkolejnegopapierosa.
Lampaponowniezgasłanaconajmniejdwiesekundy.
Zniżyłgłos,szeptałniemal.
Kiedyśmiałemwrażenie,żeprzyszedł.Nietylkoon,
aleioniteż.Wszyscyrazem.Przygotowałemnawet
kolacjędlanich.Wskazałnastółimachnął
zrezygnacjąręką.Ktośdługownocypukałdodrzwi.
Dowszystkichdrzwiidookienteż.Wykonał
nieokreślonyruchdłonią,wskazującnapokój.Ale
totylkowiatrchyba,możedeszcz.Ontakbębni
straszniewdrzwiiokna.Och,jakdawnotobyło,