Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Przecieżztądorożkąisamochodemniemówiłam
poważnie!
–Aledlaczego?Pieniądzetoniejestproblem–zapewnił
rozbrajająco.–Naprawdę.Proszętopotraktowaćjako
miesięcznązapłatęzaciężkąpracę.Pozatym–dodał
zociąganiem–janawetmiałbymintereswtym,żeby
panitoautoprzyjęła,bo…tegojeszczeniemówiłem.
Chciałemprosić,żebyprzyjeżdżałapanidomnie.
DoKatowic.
–Słucham?–Uniosławzdziwieniubrwi.
–Wiem,pewnietobrzmimałozachęcająco.Katowice,
Częstochowa,odległości,ale…–Zacząłsiękręcić,
postękiwaćiogólnieczynićrozmaitekrygującesztuki.
Ażżalbyłopatrzeć.Przyzwiniętejwrulonikserwetce
Julkawestchnęła,alezawzięłasię.Niepomożemu,
poczekanadalszyrozwójwypadków.–Nieznoszętego
miasta–padłowreszciespodoknatonem
usprawiedliwienia.
–Częstochowy?O,niemapanprzecieżobowiązku.
JadlaodmianynieznoszęKatowic.
–AlepaniJulianno…Możealfaromeo…Czerwona…
Możebypanipolubiła?
–Czerwonymjeżdżąstrażacy.
–Toprzemalujemy!–UradowanypanPiotruśrozłożył
ręceiJulkazgłupiaładoreszty.–Białymjeździpogotowie,
niebieskim…policja,tomożezielony?Kolornadziei.
Proszę,jakpięknie.Możebyćzielony?
Musijąprzekonać.
Takobietatojegojedynanadzieja.
Wieleoniejsłyszał.JuliannaRzepka.Młoda,alejuż
znanapsychoterapeutka.Stypendiazagraniczne,własna
praktykai,conajważniejsze,nowatorskaterapia