Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
fryzurę.Głowawydałazsiebieodgłos,którymożnabyło
uznaćzazbliżonydorechotu.
Kamil,synu,nierżyj,tylkomipomóżrzuciła
wstronęchłopaka.
Właścicielgłowywyłoniłsięzzafutrynyistałosięjasne,
cowzbudziłojegowesołość.Niebyłotoniczwiązanego
anizjegomatką,anizkartonowympudłem,zktórymtak
walczyła.Koszulkaispodenkitypubermudypoplamione
byłyzgórynadółbiałąfarbą.Kamildlawzmocnienia
efektutanecznymkrokiemobróciłsięwokółwłasnejosi,
przezcowyszłonajaw,żepodwzględemwybrudzenia
jegotyłniewieleróżniłsięodprzodu.NatwarzyBarbary
odmalowałsięwyrazgrozy.
Ranyboskie!Cośtyzrobił?!
Ja?Nic.Toprzypadekuśmiechnąłsięchłopak.
Niesądzęmruknęłajegomatka.
Nonaprawdę.Najpierwoparłemsięościanę,alenie
zauważyłem,żetobyłataświeżomalowana.Akiedy
chciałemsięprzebraćiszedłemdoswojegopokoju,
towpadłemnaciocięKlarę,aonaakuratniosłapuszkę
zfarbą.
Ubranienastraty.
Aletoprzecieżniebyłonoweubranie.Itakniecierpię
tychspodni.
GdzieśwtyległowyBarbarywykiełkowało
przypuszczenie,żekolizjazKlarąbyćmożeniedokońca
byłatakaprzypadkowaimiałanaceluodzieżowy
sabotaż,zrezygnowałajednakzdalszegodrążenia
tematu.Priorytetembyłopudło.
Łapztejstrony,synu,iciągnij,ajabędępchać.
Wśródstęknięćisapańwtaszczylipudłodomieszkania,
aBarbarazamknęłazasobądrzwiiporazkolejny
głębokoodetchnęła.
Kamilzwróciłasiędochłopakamasztutajkluczyki.
Idźdoautaipownośnagóręswojerzeczy.
OJezu…