Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Barbarauśmiechnęłasięipokręciłagłową.Notak,tylko
jednaosobanatejplaneciepotrafiłatak
bezkompromisowoibezkompleksówpodchodzić
dowszystkiego,zacosięzabierała,bezwzględunato,
czybyłytowystąpieniapubliczne,czynaprzykładmycie
kibla.Tylkojednazeznanychjejosóbniebałasięmówić,
comyśli,ażemyślaładużo,toisporomiała
dopowiedzenia.Tak,tylkoonamogłatakjakteraz
tanecznymkrokiem,gibającsięnaboki,wejść
doprzedpokojuwpoplamionychfarbą,wściekle
pomarańczowychogrodniczkach,odrzucićdotyługłowę
zkróciutkoostrzyżonymi,niebieskimiwłosamiiryknąć
dopędzlatrzymanegojakmikrofon:
–Coznamibędzie?Chcemywięceeeeej!
CałaKlaraDuś.Resztkifarbyzpędzlakapnęłyjej
prostonatwarzikobietawykrzywiłasięzewstrętem,
poczymotarłafarbęztwarzyrękawembluzkiniemniej
umorusanejniżspodnie.Drobna,niska,chudajakpatyk
postaćparsknęłajakkoń.
–Alecięwzięłonaśpiewanie–zauważyłaBarbara.
–Niom.Przyśpiewaniunajlepiejsięmalujeiodwrotnie.
Strasznieseksistowskapiosenka.„Sukienkapin-uptak
ciebieopina”,teżcoś.
–Towłączcośinnego.
–Poco?–Klarawzruszyłaramionami.–Jestrytmiczna.
Chodź,zobacz,jakładniezrobiłam.–Zgrabnieobróciła
sięnapięcieipodrygującwtaktmelodii,wróciła
dopokojugościnnego.Zupełnieniewyglądałanaswoje
czterdzieścilat.
Barbaraweszłazanią.Skromnareprezentacjamebli
wpostaciszafkipodtelewizor,wąskiejprzeszklonej
biblioteczkiidwuosobowejrozkładanejsofycierpliwie
znosiłaremontowystantymczasowyprzykryta
przezroczystąfolią.Biblioteczkabyłatylkoprzejściowym
meblemksiążkowym,doczasuzjawieniasięturegału
zprawdziwegozdarzenia.Niemiałabyszansprzyjąć