Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Taktosobietłumacz,misiu–burknęłam.Winnych
okolicznościachizinnymfacetemchętniebym
poświntuszyła,aletobyłbratmojejnajlepszej
przyjaciółki,jazaśstałamprzyprzelewającejsiętoalecie.
Jedynejtoaleciewmoimsaloniefryzjerskim.–Wracając
dosedna:mistrzyniintelektu,któraumniepraktykuje,
totalniezatkaławucet.Niewiem,czywsobotęznajdę
jakiegośspeca…
–Uuu…–Adamwmigpojąłproblem.–Znamjednego
hydraulika.Maumniedług.Dajmichwilę.
Rozłączyłsię.Spojrzałamnazegarek.Zapięćdwunasta.
Następnaklientkaumówiłasięnadwunastątrzydzieści.
Kolejna–godzinępóźniej.Jakdobrzepójdzie,może
żadnejnieprzypiliiniebędziewstydu.Szlag!
PoczterechminutachAdamponowniezadzwonił.Złapał
mnienadworze,przedsalonem.Siedziałamnaławeczce
iprzyglądałamsięprzechodniom.Musiałamwyjść,
boilekroćspojrzałamwkierunkutoalety,pragnienie
zamordowanianastoletniejkiblo-zatykaczkiwzbierało
nasile.Tymbardziejżedziewczynaniewykazywała
najmniejszychoznakinstynktusamozachowawczego
iwciążplątałamisiępodnogami.
–PanKrzysztofdotrzedociebiezamniejwięcej
trzydzieściminut–obiecałAdam.–Właśniewyjeżdża
zMikołowa.
–Jesteśbogiem,wiesz?–Odetchnęłamzulgą.
Przechodzącyobokfacetzbrzuchemdyskretnie
wymykającymsięspodkoszulkiwypiąłdumniepierś.
Zwolnił,najwyraźniejpoto,bypodtrzymaćtakmiledla
niegorozpoczętąpogawędkę.Właśniewtedyrzuciłmusię
woczytelefonprzymoimuchu,apotemmordercze
spojrzenie.Ibidulekpojął,żetonieonjestadresatem
tychsłów.