Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Odkroiłamwidelczykiemkawałekciastaizanurzyłamgowciepłym
sosiewaniliowym.Właśniechciałamunieśćgodoust,kiedycośobok
mniezabrzęczało.Zamarłam.Przezchwilęmodliłamsiępocichu,
żebytobyłakomórkajakiegośinnegogościa,któryprzypadkowo
matakisamdzwonekjakja.Wszelkienadziejejednakprysły,gdy
wyjęłamtelefonztorebki.
–Sorki–powiedziałamzroztargnieniem.–Muszęodebrać.
Nacisnęłamzielonąsłuchawkęiprzytrzymałamaparatprzyuchu.
–Finn!–przywitałamsiędużoserdeczniej,niżmiałamnatoochotę.
Pierwszykawałekczekoladowegociastależałnietkniętynamoim
talerzyku.–Czegochcesz?
–Gdziesiępodziewasz?–Rozległsiędobrzemiznanygłos
zeszkockimakcentem.
Zmarszczyłamczoło.
–Jestemnarandce.Zapomniałeś?
Miałamwolnywieczór.Beztreningu.Bezpatroli.Bezłowów.Ajuż
napewnobezduchów,któretrzebaodesłaćdopodziemia.Wtenjeden
jedynywieczórmoglisięchybawszyscyłaskawiewstrzymać,jutro
ranowrócędopracy.Czyjatakwielewymagam?
PosłałamSeamusowiuspokajającyuśmiech.Chociażchciałam
chybazajegosprawąuspokoićgłówniesamąsiebie,boogarnęłomnie
przeczucie,żetarandkanabankokażesiękatastrofą.Przyczym
naprawdęniebyłatomojawina.Comogłamporadzić,żemoikoledzy
hunterzyzawszedzwoniązprośbąopomocwnajmniejodpowiednim
momencie?Ajeśliakuratmiłystarszymężczyznaprzysąsiednim
stolikujestopętanyprzezducha,któregozarazbędęmusiaławypędzać
wmęskiejtoalecie?Ech…Niemówmyotym.
–Achtak–odparłoschleFinn.–Wtakimraziemożepoproszętego
ducha,żebyraczyłzaczekać,ażzjesziprzelecisztegokolesia.
Zacisnęłamzęby.Zzewnątrzwyglądałamzapewnenacałkowicie
opanowaną,wmyślachjednakskręcałamFinnowikark.Itonietylko