Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięzatemprzedteleściankąalebynieulecjakiemuś
zagapieniu,poprosiłemDomka,abyoszóstejczterdzieści
dziewięćwygasiłściankęiprzypomniałmiozbiórcena
kosmodromie.Domekoczywiściebardzogorliwieobiecał
wykonaćmojąprośbęwięccałkiemjużspokojnyzłapałem
naósmymkanalebardzociekaweopowiadanie
matematyczneizacząłemmusięprzyglądać.
Noitaksięwłaśniezaczęło.Poprostuzapomniałem,
żeojciecnaprawiającDomkatrochęzanadtogo
uczłowieczył,ajazaufałemmutak,jakbybyłzwyczajnym,
solidnymrobotem.
Siedziałemwwygodnymfoteluipatrzyłemna
matematyczneopowiadanie.Zaczynałosięnibyniewinnie
idziecinnieodzabawnychdowcipównatemat
ułamków.Ułamkijednakrosływpiętra,zmieniałyznaki,
wpadaływzasadzkinawiasów,akiedywszystkojuż
znowuzaczęłosięwyjaśniaćiupraszczać,nascenęnagle
wpadłypotęgi,potempierwiastki,wreszciewszystkoto
przekształciłosięwnieprzewidzianyciągrównań.
Byłempodurokiemtejdowcipnejzabawy.Zacząłem
nawetsięśmiać,kiedynagletużnaduchemusłyszałem
rozbawionygłos:
Prawda,jakietozabawne?
TobyłDomek!Stałtużzamnąigapiłsięw
teleściankęztakimzachwytem,jakbynicpozaniąna
świecienieistniało.Przeszedłmniemrózpokościach.
Zapomniał?
Domek!wrzasnąłem.Któragodzina?Ocknął
sięztrudem.Potemcałyzadrżał.Jegooczymiały(oile
możnatakpowiedziećorobocie)całkowiciebaraniwyraz.
Wkońcujęknął:
Siódmasześć.
Niemiałemczasunajedenchoćbyobelżywyokrzyk
podadresemtegomechanicznegobęcwała.Przecieżstart
wycieczkiprzewidzianybyłpunktualnienagodzinę
17