Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zerknął,czynapewnoniemajejjużwzasięgusłuchu,
poczymzacząłmówićdomnieszeptem:
–Zniąwedwojerobisiętustrasznieciasno.Lepiej
mibyłosprzedawaćsamemu.
–Alegdybyśnaprawdęzostałsam,tobyśnarzekał,
żecismutno–zaczęłamsiędroczyć.
–Wcalenie–zaperzyłsięjakdziecko.–Gdzieniby
mamsiępodziać,jakonasiądziezakasą?Ostatniociągle
tylkochodzęwkółkoprzedwejściem.Coja,pies
łańcuchowy?
–Czekaj,czylidlategodzisiajstałeśprzedksięgarnią?
–Domyślsię–potwierdziłzpowagążałosnystan
rzeczy.–No,nieważne.Słuchaj,Takako…–szepnął,
nachylającmisiędoucha.
–Co?
–Naostatniejaukcjizłowiłemniezłecudeńko.Jeszcze
niewystawiłemnasprzedaż,aledlaciebiezrobię
wyjątek,możeszzobaczyć.
Taknaprawdępewnieażgoskręcało,żeby
mitopokazać.Wcaleniemusiałmnienamawiać–już
całkiemzaraziłamsięodniegopasjądoksiążek.Myślę,
żetopoczęścikwestiagenów.Skłamałabym,mówiąc,
żewcalenieprzyjeżdżałamwodwiedziny
doantykwariatu,kiedymiałamwolne,międzyinnymi
znadziejąnaspecjalnypokaznajnowszychnabytków.
–Chętnie!–zawołałambezzastanowienia.
–Żecoproszę?Przecieżakuratparzęherbatę!
Momokopopatrzyłananaszmieszankąrezygnacji
ipoirytowania,trzymającwdłoniczajniczek.
–Jesteśmywksięgarni.Niematunicważniejszego
odoglądaniaksiążek.Prawda,Takako?–stwierdziłwujek
kategorycznie.
–Świętaprawda!–przytaknęłamzuśmiechem.