Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
powiedziałdoWołodyjowskiego.Nierazbłaznowie
wpolitykowaniubiegliikrólomswoimdogadują,
aJasiekmojegobłaznaogłowęwtymprzebija.Jeno
pamiętajtuzwróciłsiędomłodegoszlachcicażebyś
granicygranicnieprzekroczył,zaktórąnieraznabłaznów
mieczkatowskiczeka.Głowamitwojacenna,więcjej
lepiejnietrać.Naraziezaś,jakocimówiłem,dodrogisię
szykuj,apotemjeszczezwieczorazapiłkąpobiegamy,
żebyokłopotachcodziennychzapomnieć.Waścizaś
zapraszamnapokoje,gdziedrugiztwoichnowych
towarzyszyjużczekatukrólobjąłJerzego
poprzyjacielskuramieniemipoprowadziłdozamku.
Ztymżetokawaleremwpodróżcięwysyłam,
októrejzarazmówićbędziem.Szkodamisięgozdworu
pozbywać,bo,jakorzekłem,dowcipuniegoniepospolity
ichoćnerwównierazminapsuje,toidozastanowienia
czasemzmusza.Przydasięteżitobie,boszwedzką
iniemieckąmowąwłada.Jazaśmuszęgonaszerokie
wodywypuścić,bonadworskichzamocnefalejuż
znudówczyni.
Wgabineciewpółnocnejczęścizamku,gdzie
poprzedniegodniakróldebatowałzksiędzemSkargą,
terazczekałpotężniezbudowanymężczyzna,liczącylat
okołoczterdziestu.Ubranybyłwstrójpolski,bogaty,
zdobnyklejnotami,cozdradzałowysokąjakąśpersonę.
Jakożtakwłaśniebyło.Niebyłtowszakżeżaden
zpotężnychpanówRzeczypospolitej,królbowiem
naśredniejkrwinominatachstronnictwoswojebudować
zamierzał.
Byłtamjeszczejedenczłowiek,któregostrójimaniery
wyraźniezdradzałycudzoziemca.Dośćwysoki