Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
innejchorobyzwiązanejzkrążeniem.DoktorWaldemar
podniósłsię,abypożegnaćpacjenta.Nie
przypuszczałem,żezarządzaniegminąjesttakie
stresujące.Przecieżodkądpanjestwójtem,zadłużenie
zmalało,noweinwestycjeidrogi…Słowem,same
suk​ce​sy.
TomojaostatniakadencjaobiecałWładysław.
Potempójdęnazasłużonyodpoczynek.Dwalata
jesz​czeja​kośwy​trzy​mam.
Popieramemeryturę,choćgminachybanigdysięnie
doczekagodnegonastępcy.Lekarzzszacunkiem
uścisnąłdłońwójta.Jednakodkilkumiesięcy
obserwuję,żechybaktośmachrapkęnapana
sta​no​wi​sko…
Władysławmrugnąłnerwowo,zaskoczonykierunkiem
roz​mo​wy.
Naszczęścieniejesttostanowisko,naktóremożna
cokwartałprzeprowadzaćkonkursofertodparłiszybko
siępo​że​gnał.
Dopieropoopuszczeniugabinetuzmarszczyłbrwi.Miał
przedsobąjeszczedwalataurzędowania.Dotejpory
powierzonafunkcjaprzynosiłamuogromnąsatysfakcję.
JednakodczasupojawieniasięAntoniegoWoźnicy,
jeź​dziłdourzę​dujakzakarę.Tegodniabyłopo​dob​nie.
Ledwoprzekroczyłprógwłasnegogabinetu,gdy
bez​sze​lest​niezja​wi​łasięjegose​kre​tar​ka.
Dzieńdobry,paniewójcie.MilenaTurowska
stawiałanabiurkuzaparzonąprzedchwiląherbatę.
Władysławuwielbiałrozpoczynaćdzieńwbiurze
odfi​li​żan​kizło​ci​ste​gona​pa​ru.Mamprzy​nieśćpocz​tę?
Dużoko​re​spon​den​cji?
Nieod​po​wie​dzia​ła,po​ki​wa​łatyl​kogło​wą.
Zno​wuodnie​go?
Wszyst​koodnie​go.
Pochwiliprzyniosłaplikkopert.Władysławzerknął
napierwsząkartkę,abyzobrzydzeniemprzesunąć
nabrzegbiurka.Podobniezrobiłzkolejnymi.Nieznał
AntoniegoWoźnicy.Kilkakrotniewidziałgonazebraniach
wiejskichlubwkościele,alenigdyniemiałokazji