Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
znalazławskrzyncezaproszeniedostawieniasię
wjednejznajpopularniejszychszczecińskichkancelarii
adwokackich,odrazuobleciałjąbladystrach.
–Jeślisięboisz,tozadzwońtam.Dowiemysię
wszystkiegowcześniej–doradzałRyszard.
Mieszkalizesobąodkilkumiesięcy.To,conarodziłosię
międzynimiodmomentupamiętnegopobytu
wPobierowie,niebyłoeksplozjąwyjątkowychuczuć.Nie
byłogwałtownymporywemsercanimotylkami
wbrzuchach.Niepłonęłożarem.Byłozaśstabilne
ipewne.Zojanigdybysięnieodważyła,bynazwać
jemiłością.ByłojejzRyszardemdobrze–takpoprostu.
Lubiłabudzićsięprzynim,awcześniejprzezcałąnoc
trzymaćmężczyźniedłońnaplecach.Niezobawy,żeten
spokójszybkosięskończy,alezchęciodczuwaniajego
obecnościiciepła.Wiedziała,żeranozasiądą
dowspólnegośniadania,apotemonapójdziedoapteki.
RyszardnieopiekowałsięjużAntosiemtakdługo,jak
kiedyś.Zajmowałsięnimpopołudniami.Odbierał
chłopcazeszkolnejświetlicyiczasdopowrotujego
mamyspędzalirazem.Zojanigdyniezaproponowałaby,
abyzaprzestałtegozajęcia.Wiedziała,jakawięźłączyjej
partnerazdzieckiem.Spotykalisięponowniewieczorem,
gdywracałazpracy,aopiekęnadAntosiem
przejmowałajegomama.Przygotowywalikolacjęikażde
zdawałorelacjęzminionegodnia.Niebyłytoszczególnie
długierozmowy.Potychkilkumiesiącachżyciapod
jednymdachemmieliwrażenie,żeznająsięjak
małżeństwoztrzydziestoletnimstażem.Widać
doświadczenieżyciowei–jakkolwiekbybyło–wspólna
tragediazbliżyłyichemocjonalnieiduchowo.Bliskość
płciowaniemiałanajmniejszegoznaczenia.
Najważniejsze,abymiećkogośobok,bymócsięrazem
położyćizbudzićranoorazpodzielićwątpliwościami,
zupełniejakteraz.
***
–Jakdługojeszcze?–Zojanerwowochodziła
pokorytarzuprzedgabinetemadwokata.