Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
Armando
Tobyłoniedorzeczne.Kompletnieniedorzeczne.Założyłemsię
zBeatrizoto,czyjwniosekprzejdzie,czyliktomaracjęiktobędzie
lepszy.Gdybyprasaiwyborcysiędowiedzieli,byłbymskończony.
Naszepotyczkisłownemogłybykosztowaćmniekarierę,niktnie
traktowałbymniepoważnie,słysząc,żeodnoszęsiędokonkurentkijak
smarkaczzgimnazjumalbożezakładamsięoto,ktomarację.Zaraz
przypiętobydotegołatkę,żerobiętodlapieniędzy,zabawy,żenie
traktujęswojejpracypoważnieiniemożnapowierzaćmitakichzadań.
Oczywiścieniebyłatoprawda,leczoponenci,konkurencjaczyprasa
potrafiliprzedstawićwszystkotak,abywyszłotozkorzyściądlanich.
Ajatakłatwodawałemjejsiępodejść.Ba,samnierazdolałem
oliwydoognia,niemogącprzejśćobojętnie,odpuścićczyprzemilczeć
sprawy.Nie,przyBeatrizwychodziłyzemniewszystkienajgorsze
cechy–upór,zawziętość,chęćwygranejipostawienianaswoim.
–Wszystkowporządku?
Zzamyśleniawyrwałmniegłosmojegopartyjnegokolegi,Beniego.
–Tak,tak,poprostuostatniomamwielenagłowie–stwierdziłem,
niemogącoczywiścieprzyznać,żetemuwinnajestmiędzyinnymi
pannaBeatriz,którazupełnieniemiałaprawapojawićsięwmoich
myślach,leczostatnioprzewijałasięprzezniecorazczęściej.
–Wporządku,zarazkoniecprzerwy,więc…
–Tak,tak,jużidę.–Skinąłemgłową.
Możeitematwiatrakóworazenergiiodnawialnejzostałodłożony
nakolejnytydzień,aleprzecieżniebyłtojedynytemat,jakiczekał
wdzisiejszymblokugłosowań.Wieleinnychkwestiiwymagało
wysłuchaniaekspertów.Odpomysłuiinicjatywybyładośćdługa
drogadogłosowania,ajeszczedłuższadowejściadanegoprojektu