Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zosiemdziesiątegotrzeciego,podobnotoostatniasztuka
tegomodelu,którazjechałaztaśmy.Gdyzmarł,
namawialiśmybabcię,bysprzedałamotocykl,alechyba
madoniegosentyment.
–Pięknamaszyna.Niewartosprzedawaćjejkomuś,
ktoniepałamiłościądoklasyków.–Mówiącto,
spojrzałemnaJeremy’ego,onzaśwywróciłoczami
imocniejprzyciągnąłdosiebieSidney.Byliparą
odczasówszkołyśredniej.Ichociażwszyscywróżyli
immałżeństwo,naprzekórichsłowomtkwiliwzwiązku
niepopartymżadnympapierkiem.
–Ty,Hughes,dobrze,żesięnawinąłeś.–Tom,młody
chłopak,którylekkoseplenił,oparłramionaoblatstołu
ipochyliłsięwmojąstronę.–Wczorajzauważyłem,
żemałypocimisięspodpokrywygłowicy.Czytałem
nanecie,żetobędziedośćkosztownyremont.Ile?Nie
wiem,czywystarczymioszczędności.–Skrzywiłsię
dotegostopnia,żegdybywłożyćmupensówkępomiędzy
brwi,zpewnościąbytampozostała.
–Suzuki?
–GSpięćset–wyrecytował.
–Olejtoinicnierób.–Zdjąłemzgłowyczapkę
zdaszkiemipołożyłemjąnastole.
Tomwyprostowałsięispojrzałpokumplach.
–Mówiłem,żezmałymtojużtylkonazłom–zaśmiał
sięAndrew.
–Nie–zaprzeczyłem.–Tenmodeltakma.Nicztym
nierób.Nochybażeśpisznakasie.Nawetjeślisiętym
zajmiesz,toproblemzczasemitakpowróci.Jabym