Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Apocowilkowicudzaskóra?–zapytałrzeczowochłopiec.
–Imniebysięprzydała–rzekłałakomiestara.–Patrz!–Szybkimruchemodrzuciła
derkęznóg,którenieistniały.
Widokbyłodrażający.Odkolanciągnęłysięruryiprzewodyłączącjewewspólnym
zpsemkrwiobiegu,anajdłuższaruraciągnęłasięażdobudynkuiwnikaławzieleń,ssąc
chlorofil.Wtakisposóbczłowiek,zwierzęiroślinypodtrzymywałynawzajemswojeżycie.
Dziewczynazasłoniłatwarz,chłopiecchwyciłjąodruchowowramiona,akiedystara
zaśmiałasięchichotliwie,ocknęlisięirzucilipędemprzedsiebie.
Kiedyjużzniknęliwplątaniniepodwórekizieleni,kobietazaczęłatrząśćgłową,
apotempopłynęłyłzyipłakałanadswoimzmarnowanymżyciemorazpokaleczonym
ciałem.
Przecieżniebyłajeszczestara,amusiałaażdośmiercitkwićwopuszczonejdzielnicy,
gdziewszyscyumarli,ajejpozwolonożyćwuznaniuzasług.Właśnieznaprzeciwka
wyszedłmężczyzna,akobieta,mimożeodlatniemusiałasięgobać,zadrżała.
„Polujesz,wilku”–pomyślała.
–Gdzieonipobiegli?!
–Acodostanę,jakpowiem?
–Nic.
–Jestemzasłużona.–Wyciągnęłaskądśpapier.–Mamdyplom.Byłamdobrą
dawczynią.–Przeciągnęłarękąpotwarzy.–Jakwidać.Wnagrodętumieszkam.
Wilkwyrwałdokumentzjejrękiiprzedarłgopowolinapół,patrzącwoczystaruszki.
–Każdydawcatobydlę.
–Przecieżmnieschwytali,ledwowyszłamzabramę,izawleklidoszpitala.Atam
zawszezrobią,cokolwiekzechcą.Wypuszczonazichłap,niebyłamzupełna.
–Pocowyłaziłaśzpięknejdzielnicy?–Znowuprzedarłdokumentzbezczelnym
spokojem.
–Pokochałam.
–Narozpustę,nałajdactwowyszłaś.Nieszklij,znamsięnababachinawaszejmiłości.
–Musiałacijakaśzaleźćzaskórę–rzekłacicho,aon,patrzącponadjejgłową,
zacisnąwszyzęby,darłzpasjądyplom,któryotrzymaławzamianzawszystkieskrawki
swegociała,terazzrośniętezinnymiludźmi,którychbyłostaćnadługieżycieiwieczną
młodość.
–Todlaniejsprzedałeśswojeleweoko?–zapytałacicho.–Jeżelitakbyło,wiesz
dobrze,żeniemogłampowrócićimusiałamsprzedawaćzsiebiecorazwięcej,bymieć
zczegożyć.Niemawyjścia,tacyjakmymusząsiędegenerować.Innijeszczemająsiłę
protestować.–Nasłuchiwałaprzezchwilęjękówrozganianegotłumu.Apotem
przypomniałasobieswójlos.–Daszmipoliczkitejdziewczyny?Daszjejwłosy?Świeżą
skórę,pachnącąijędrną?
Stałprzedniąwrozkroku,wziąwszysiępodboki.
–Mampieniądze.–Wygrzebałazzakamarkówkiecekplikbanknotów.–Mogękupić
młodośćtejdziewczyny.
Wyrwałpieniądzezjejręki.
–Wycofanezobiegu.–Schowałjedokieszeni.–Tobiejużniebędąpotrzebne.
–Oddaj!Zapłaciłamzanieskórą,nogami;zbierałamcałeżycie.