Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
Pierwszepromieniewschodzącegosłońca,stykającsięzgładką
powierzchniądrobinekpiasku,rozświetliłycałąplażę.Unoszącesię
wpowietrzukropelkimorskiejbryzyrozproszyłyświatło.Oślepiły
mewy,któreniczymniesterownesamolocikiopadłynaziemię.
Przyprószoneszronemmuszelkiokarbowanejstrukturzebłyszczałyjak
cekinynasukiencemojejmatki,wkładanejtylkonawielkieokazje.
Byłotakjasno,żemusiałemzmrużyćoczy,choćniechciałem
przegapićwdzierającegosięnabrzegprzypływu.Każdafala
wydobywającasięzgłębiBałtykumogłaprzynieśćniesamowite
skarby,naktórebyłemłasy.
Smaksoliunosiłsięwpowietrzu.Czułemnaustach,
wewłosach,naswojejbladejskórze.Drażniłamojeranynadłoniach
inakolanie,alenajbardziejszczypaławnaczole,zktórejjeszcze
wieczoremsączyłasiękrew.Dotknąłemjejipoczułemlepkąmaź.
Zrobiłomisięniedobrze,wgardlepojawiłsiękwaśnyposmakżółci.
Chciałemjużwrócićdodomu.Mokrypiasekprzyklejałsiędomoich
stóp.Niepotrafiłemiść,nieupadającprzytym.Niemiałembutów.
Niepamiętałem,gdziesiępodziały.Możezostawiłemjenaklifie?Nie
wiem.Biegłemtakszybko,żeniezarejestrowałemwszystkiego,cosię
wokółmniedziało.Koncentrowałemsiętylkonaswoimniespokojnie
łopoczącymwklatcepiersiowejsercu.
Szumfalstawałsięcorazgłośniejszy.Nieprzyjemnewibracje
przenikałymojeciało.Drżałemzzimna.Szczękajączębami,patrzyłem
naobłoczekpowietrzawydobywającysięzmoichust.Niemiałem
nasobiekurtki.Niemiałemszalika.Sinedłoniepokryłacienka