Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tosięmogłowydarzyćnawetbezniego.Ciągle
mutopowtarzałem,aleonsięuparłiobwiniałzawszystko.–James
spojrzałwbok,ajaodsunęłamsięnieco,podciągnęłamnogidoklatki
piersiowej,ioparłambrodęnakolanach.Smutek,jakimnieogarnął,
byłniemalniedozniesienia.
–Byłeśprzynimwtychnajgorszychmomentach,patrzyłeśna…
–urwałam,boniewiedziałam,czytodobrypomysł,bydalejwto
brnąć.Jednak,gdyJamesmnieniepowstrzymywałaniwżadensposób
niedałmiznaku,bymprzestała,kontynuowałamzsercemwgardle:
–…patrzyłeśnaniego,gdysiępoddawał.Widziałeśgonasamymdnie.
Uratowałeśmużycie,itonieraz.–Zamrugałamidotknęłamjego
ramienia.Chciałam,bynamniespojrzał,gdymówiłamostatniesłowa.
–James,wziąłeśnasiebiezadużo.Niktniezapytałcię,jaktysięztym
czujesz.Byłeśsilnyzawasdwóch.Towspaniałe.
–Jestmojąrodziną,niepostąpiłbyminaczej.Aomniesięnie
martw,wszystkogra.–Uśmiechnąłsięblado.
–Jakościniewierzę–odparłamsłabo,wpatrzonawjegosmutne
oczy.–Możeszzemnąotymporozmawiać,jeślitylkochcesz.
Zapadłamiędzynamigrobowacisza.Liczyłamuderzeniamojego
serca.BłądziłamwzrokiempotwarzyJamesa.Niewiedziałam,czynie
przegięłam,alebyłojużzapóźno.Niemogłamcofnąćżadnegoztych
słów.Iwsumieniechciałamtegorobić.Taksamo,jaknie
zamierzałamwtykaćnosawcudzesprawy.Jednakwidziałam,jakibył
załamany,imiałampewność,żemartwiłsięoRionatakbardzo,jakja.
Każdypotrzebujeczasemwsparcia,wygadaniasię,zaczerpnięcia
głębokiegooddechu.Jameswyglądałnakogoś,ktopilniemusi
wyrzucićzsiebiewszystko,cogogryzie.Mogłambyćosobą,która
gowysłucha.
Niespodziewaniepochyliłsięwmojąstronęiobjąłmnietakmocno,
żeprzezmomentniemogłamoddychać.Zaskoczyłmnietąbliskością.
–Dziękujęci–szepnąłwmojewłosy,ajaodwzajemniłamuścisk.
–Naprawdędoceniamto,codlamnierobisz.Niezasługujęnato.
Zmarszczyłambrwiiodsunęłamsięnieco,bymócnaniego
spojrzeć.