Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zawszebardziejkusiła,niżuwodziła.
Zasuszonyokularnikwmalinowymswetrzewłaśnie
wałkowałmnieztechnikmalarskich.
Potymjakpołączyłpanolejzpastelem,niemiałem
słów.Tychbarwniedasiępodrobić,akontrasty…
Gdybytylkowiedział,żemalującKicznumerpierdylion,
byłemtaknachlany,żepomyliłemkredkęzpędzlem.
Przysięgam,miałypodobnągrubość!
Wkolejcebyłojużtylkokilkaosób,aleniedostrzegłem
nikogoistotnego.Budapowtarza,abynielekceważyć
żadnegoklienta,aleulicha,codozaoferowaniamają
dwienastolatkiztornistramiwdłoniach?Kolejną
opowieśćoszczęściuistadzieKapana?
Mimowszystkoniejestemdraniem.
Przeprosiłemokularnika,wstałemodstołuizszedłem
zmikrosceny.Uważałem,abysięniewywrócić.Licealistki
załatwiłemkilkomafrazesami,obiecałem,żejeszcze
porozmawiamy,iruszyłemnaprzeciwżony.Ktośchciał
miwcisnąćlampkęwina(wziąłemdwie),aktośinny
uporczywiestarałsięzwrócićmojąuwagę.Szedłobok,
krokwkrok,nadającjakradzieckarozgłośnia
propagandowa.
Naszczęściemamumiejętnośćcałkowitegoodcinania
sięodświata.
Kochanie.UcałowałemIlonęprostowustaipodałem
jejjedenzkieliszków.Dobrzecięwidziećnazlocie
świrusów.
Jestempewny,żewywróciławtedyoczamiiprzyłożyła
uciszającopalecdoust.Albochociażsyknęłacośwstylu
„szzzzz…”.
Pamiętam,żeupiłatylkołykwinaiodstawiłakieliszek
naprogresywnywystępwścianie.
Musimypogadaćodezwałasięcałkiempoważnie,
alenieoschle.Przynajmniejniczegoniewyczułem.
Wtymmiejscumuszęobalićjeszczejedenmit.Choć
odtwarzałemwmyślachtamtenwieczórprzezlata,nie