Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Budaprzyszalał–powiedziała,przesuwającsię,
byktośmógłzrobićzdjęciejednegozobrazów.–Kiedy
dowiesię,żeciniesmakowało,skoczyzmostu.
Otak.Budaodwaliłkawałdobrejroboty.Usunąłsię
terazgdzieśnabok,byćmożemaczałswekościste
paluszkiwtajemniczejniespodziance,alewernisaż
zorganizowałprimasort.
–Brakujetutylkoprezydenta–szepnąłemiobjąłem
Ilonęwpasie.Skierowaliśmysiędowyjścia.
–Zjawiłbysię,gdybynietwojawizjaPolski.
Namalowałemkiedyścośprzypominającego
rozkwaszoneczerwonejabłkozwypływającymbiałym
sokiem.Jabłkounosiłosięwpowietrzu,rzucałocień
wkształciekrzyża,askapującysokzmieniałnanim
barwęnaczerwoną.Wtleznajdowałysięinnejabłka,
któreponoćprzypominałykłócącesięgłowy.Poczciwy
Budadałtemutytuł„Polska”,anawet„POLSKA”.
Ponieważmiałemjużwtedyniezłąrenomę,wybuchła
debilnaafera.Dotejporyniemampojęcia,dlaczego
zostałem„NaczelnymMetaforystąZadrNarodowych”.
Takująłtoktośz„Wyborczej”.Albojakiegośinnego
„Newsweeka”.
–Garniturowcowizministerstwatonieprzeszkadzało
–odparłem,przeciskającsięprzeztłumzgromadzony
przedjednązzadr.–Chodziłaższtywnyzdumy.
–Botoniewjegotwarzydoszukanosięaluzjiwśród
kłócącychsięgłów.
Roześmiałemsię.Naprawdęcholernieśmieszyłymnie
teinterpretacje.Żadnychoczywiścieniedementowałem,
alealbomojapodświadomośćrobiłasobiezemniejaja,
albojarobiłemsobiejajazewszystkich.Wolęwierzyć
wtendrugiscenariusz.
Specjalniesięniekryjąc,wyszliśmynadwór.Było
ciepło,słońceskryłosięjużzakamienicami,aniebo
nabrałobarwynadgniłejpomarańczy.
–Mamnadzieję,żekuchniapracujepełnąparą.