Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Dawid…
Zaczynałasiędenerwować.Niewtakisposób,jakrobią
toludzie,którzymajązarazwybuchnąć,aleraczejjakci,
którzyprzestępująznoginanogęwkolejcedoskoku
nabungee.Choćnigdytakowychniewidziałem.
–Zaczekaj,kochanie.–Złożyłemdłonieniczym
domodlitwyiucałowałemśrodkowepalce.Obróciłem
jenastępniewjejstronę.Tobyłmójprywatnypatent
naprzesyłaniecałusów.–Tylkowezmęnamcośdożarcia
ijestemcałytwój.
Nabrałagłębokopowietrza,alesięnieodezwała.
Położyłatorebkęnakolanachi,oiledobrzepamiętam,
wyjrzałaprzezokno.
Chwilępóźniejpoprosiłemodwa„JebutneZestawy”.
Nakolorowym,obrobionympewniewPainciemenu
wyglądałycałkiemapetycznie.
Alegdybymwiedział,żetonaszaostatniawspólna
kolacja,dajęsłowo,zamówiłbymcoślepszego.