Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zatłoczonejrestauracji,ostentacyjniezwijającdrugie
nakrycie.„Cośznimmusibyćnietakpomyślałam.
Widocznienielubisamotnychkobiet.Majakieśzłe
skojarzenia”.
Cośpodać?zapytałztymswoimprzyklejonym
dotwarzyuśmiechem.
Zamówiłamsałatkęzkurczakiemibutelkędrogiego
wina.
Właśnienadziewałampomidoranawidelec,kiedy
usłyszałamzasobądamski,nosowygłos:
PaniSabina?!?
Odwróciłamsię.Ozgrozo,zamoimiplecamisiedziała
sąsiadkazparteruwtowarzystwiemężaitrójki
dzieciaków,którewyrywałysobiesamochodziki.Znałam
tychludzitylkozwidzeniainiemiałamzamiaru
zacieśniaćznimiznajomości.
Witamodpowiedziałam.
Panitutajsama?zapytałakobieta.Jakonamiała
naimię?Pamiętam,żekiedyśsięprzedstawiała.Ola?
Nie.Zosia?
Nie.Jakieśpospoliteimię…Ach,Kasia.
Tak,sama.
Możeprzysiądziesiępanidonas?zaproponowała.
Spojrzałamnarozbrykanedzieciakiiwjednejchwili
odechciałomisięjeść,pićiczegokolwiek.
Dziękuję,zjemwsamotności.
Samejtotaksmutno.Kobieciezawtórowałmąż.
Japierdzielę.Czyjestemjakimśufoludkiemnatym
padolerodzinnejszczęśliwości?
Wjednąrękęwzięłamtalerzsałatki,wdrugąkieliszek
czerwonegowinaiprzeniosłamnastoliksąsiadów.Wtej
samejchwilizmaterializowałsięprzymnieuśmiechnięty