Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Odtegomomentuwiedziałam,corobićaprzynajmniejwie-
działamtyle,byniedopytywać.
Napracodawcypowinnosięwywrzećdobrewrażenie.Jadąc
dowydawnictwa,wyobrażałamsobiesiebiejakowzór,młodą
pisarkębezskazy.Apotemznalazłamsięwśrodku,rękazawisła
nadpierwsząkartką.Sięgnęłampodługopis,alezamomentza-
stanawiałamsię,czywmoimnazwiskuwystępujelitera„k”,czy
teżnie.Kątemokadostrzegłamzmieszaniemamy.Jejobecność
tylkowzmagałamojezdenerwowanie.Dopierogłębokiwdech
pomógłmisięotrząsnąćzchwilowejpaniki.Czułam,jakdłu-
gopiswyślizgujesięzdłoni,niepowstrzymałomnietojednak
przednakreśleniemczarnymtuszem:
10.02.2015ŁucjaPiotrowska
Siedzącynaprzeciwkoredaktoruśmiechałsię,patrzącna
mniezzadowoleniem.Mogłamodetchnąćzulgą.Spotkanie
dobiegłokońca.Gdywstałamimojeplecyodkleiłysięodopar-
cia,poczułam,jakspływaponichpot.Speszonanatychmiast
narzuciłamnasiebiekurtkęwnadziei,żeniktniezdążyłtego
zauważyć.
Pożegnałamrozmówcęuściskiemdłoni.Zachowałamprzy
tymszczególnądelikatność,żebyniewbićmuostrychpaznokci
wskórę.Wymieniwszyserdeczności,nacisnęłamklamkęipo-
pędziłamholemwstronęschodów,cieszącsię,żeredaktorstra-
ciłmniejużzoczu.Nachwilęzapomniałamnawetomamie.
Zostawiłamzasobą.Podążałamprostodocelusamochodu.
Zwyklenieinteresująmnieinniludzieanijaich.Żyjemy
oboksiebieiniktnikomuniewchodziwdrogę.Ztamtegodnia
10