Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
itakwiedziała.Doskonalewiedziała,dlaczegotakbardzomi
sięspieszyło,iprawdopodobniejuższykowałasięnarozmowę,
któramiałanadejść.
Czasaminiemogłamwyjśćzpodziwu,żeznajdowałasiłę,
bypodnosićmnienaduchu.Dźwigaćtowszystko,czegonie
umiałamutrzymaćnawłasnychbarkachicozrzucałamnajej.
–Niezapominaj,żetastaruszkamusidowieźćciędodomu–
zachichotała,rozsiadającsięnamiejscukierowcy.Odkładała
wczasiewłaściwąrozmowę.
–Jazdaztobąniejestnajbezpieczniejsza–odbiłamponow-
niepiłeczkę.
–Cieszsię,żeniejechałaśzojcem.–Pstryknęłamniepalcem
wnos.
Chociażchciałamsięroześmiać,patrzyłamnaniąbezprze-
konania.
–Zołza–dodała,kręcącgłową.
Icośpękło.
–Następnymrazem,gdymniewezwą,bypodpisaćumowę…
będęjużpełnoletnia.Żadnezwasniepojedziezemną–powie-
działamcichutko.
Mamapatrzyłanamniezzainteresowaniem.
–Kiedyśmusiszdorosnąć.–Uśmiechnęłasięszeroko.
–Alejajeszczeniechcę–odparowałam.–Towszystkojest
takstraszniestresujące.Niewyobrażamsobieprzechodzićtego
bezwas.Bezciebie–zakończyłamispuściłamwzrok.–Mamo?
–Tak?
–Bardzoźledzisiajwypadłam?–spytałamwprost.Za-
nimnajejtwarzypojawiłsięrozżalonygrymas,dodałam:–
Zapierwszymrazemredaktorpewnieniebyłzdziwiony.Ale
12