Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
choćzapewneirytowałomojezniecierpliwienieirozżalona
mina.
Zwłaszczażeniejesteś…jakbytopowiedzieć…obyta
wtrąciłtata.
Słowaojcawznieciływemnieogień.Prawiesięnimspa-
rzyłam.
Nieobyta?Nibyzczym?oburzyłamsię.
Prawienigdzieniewychodzisz.Skądmamwiedzieć,czy
sobieporadzisz?argumentował,alewtymmomenciemama
położyłamudłońnaramieniu,zapewnechcącprzekazać,aby
sięopamiętałiuciąłtemat.
Wyszłabynajawichhipokryzja.
WiktorostatnioodwiedzałswojegokolegęwWarszawie.
Jechałpociągiemsamiusieńki,ajestmłodszyodemnie!broni-
łamsię.Bratjedyniepokręciłgłową.Jegotwarzmówiławszyst-
kouważał,żeniczegonieudamisięugrać.
Alejestchłopakiemodparowałtata.
Jakbytomiałojakiekolwiekznaczenie.Przewróciłam
oczamitakmocno,żezaczęłymnieboleć.Proszęwas…Będę
zmywaćnaczyniaprzezdwatygodnie,odkurzaćmieszkanie,
mogęnawetwypucowaćnabłyskoknaisamochód,tylkopo-
zwólciemijechać.
Nieusłyszałampochwili.Sprzątanienieodpłacinam
zadenerwowaniesięociebie.
Alemamo!Totylkojednodniowywyjazddoinnegomiasta!
Kiedydorośniesz,będzieszsamaosobiedecydować.Na
razietonaszaodpowiedzialność.Niktniemożeztobąjechać,
więcniebędzieżadnegowyjazdu.Posmutniała.Gdybymogła,
zpewnościązrobiłabywiele,żebympojechała.
27