Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zwłokileżałypodrugiejstronie,podścianą,twarzą
dopodłogi.Obok,nadotwartątorbą,przykucnąłznanyjuż
Sztukowipatolog,doktorKłeczek.Doktorpodniósłgłowę
ispojrzałnanichprzezramię.
Uderzonytylkoraz,prostowprotuberantię.
Najprawdopodobniejdziewięć,dwanaściegodzintemu.
Niezginąłtutaj.Zwłokibyłyprzeniesione.Niewidzę
nacieleśladówwalki.Więcejposekcji.Ztrzaskiem
zamknąłtorbęisiępodniósł.Raportbędziegotowy
najwcześniejzadwadnidodałjużwdrzwiach.
Kowalskiobejrzałsięzawychodzącymikiedy
zadoktoremzamknęłysiędrzwi,powiedział:
Lakonicznyjakzawsze,aleporządnychłop.
Noiniezwykledokładny.Nicmunieumknie.Nierazjego
uwagipooględzinachmiejscazbrodnipomagałynam
wśledztwie.
Sztukmilczał.Obejrzałdokładniezwłokiidopiero
wtedyskinąłnadwóchrosłychmężczyzn,czekających,
żebymócjezabrać.Potemkomisarzomiótłwzrokiem
gabinetdenata.
Nictuponaszwróciłsiędoporucznika
Kowalskiego.Spojrzałnastojącegowdrzwiach
posterunkowego,tegosamego,któryczekałnanich
wcześniejprzywejściudobudynku.
Proszędopilnować,żebycałypersonel,łącznie
zesprzątaczkamiiinnymipracownikamifizycznymi,
zgromadziłsięwsalikonferencyjnej.Bojesttupewnie
jakaśsalakonferencyjna?
Jest,paniekomisarzu.Robisię!Chłopakodwrócił