Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przyczynaśmierci?spytałSztuk.
Naczelnikspojrzałnaniegowymownie.
Niezałatwoiniezaszybko?Napierwszyrzutoka
uderzenietępymnarzędziemwtyłgłowy,alecholera
wie.Narazieniczegonieruszali,więcejbędziewiadomo
posekcji.
ZWarszawywydostalisię,odziwo,bardzoszybko.Nie
byłytowprawdziegodzinyszczytu,alenatejtrasieprzez
całydzieńniebrakowałozazwyczajnatłokutirów
iróżnegorodzajusamochodówdostawczych,akorki
tworzyłysiębezwzględunaporędnia.Aledzisiaj
sprzyjałoimszczęście.PozjeździezaleiKrakowskiej
nadrodzezrobiłosięjużzupełniepusto.Jechaliwśród
sielskiego,tchnącegospokojemkrajobrazu.Zatrzymalisię
napoboczudrogiotoczonejstarymidrzewami.Sztuk
chciałzebraćmyśli,zanimznajdąsięnamiejscu.
Kowalskizaśsięniecierpliwił.Znichdwóchtoonmiał
większytemperament.Ichociażbyłniewielestarszy
odSztuka,towyglądałdużopoważniej.Pewnie
zaprzyczynąniecozbytwydatnegobrzuchaidosyć
mocnopodwyższonegoczoła.Natomiastjego
zachowanie,żywiołowość,chęćdożartów,dowcipitak
chętnieeksponowanyczarnyhumorpowodowały,
zwłaszczawzetknięciuzopanowaniemizewnętrznym
spokojemSztuka,żewieluuważałogojednak
zamłodszegoodpoważnegokomisarza.Terazteż
towłaśnieKowalskiponaglił:
Jedźmyjuż.
Zarazzazakrętem,wodległościniewiększejniż
kilometr,wyłoniłasięprzednimisiedzibacentrum.